Trochę inne brownie. I życie też.
Ostatnimi czasy wszystko stanęło na głowie. Święta Wielkanocne też jakieś takie inne, niż zawsze. Z rodziną jajkiem nie można było się podzielić… Ale zawsze mogę podzielić się z moimi czytelnikami przepisem na brownie. Też trochę odmienione, bo z płatkami owsianymi zamiast mąki. Głodni?
Pamiętam jak pod koniec lutego zwierzałam się moim przyjaciółkom z mojego nałogu… Nie, nie z uzależnienia od czekolady. Otóż, przez ostatnie dwa lata stałam się w 200% pracoholiczką. Oddawałam się pracy tak bardzo, że mój organizm zaczął dawać mi pierwsze – dość poważne – ostrzeżenia o tym, że nie toleruje tego, co wyprawiam. Hm… Wszystko może być trucizną, w zależności od dawki. Nawet czekolada. I praca, którą się mocno kocha…
Tylko jak się nagle zatrzymać skoro przez ostatnie kilka lat człowiek kręcił się jak ten chomik w kołowrotku na turbo obrotach? Pamiętam jak tamtego dnia zmęczona i zrezygnowana, nie wiedząc że prorokuję, mówiłam o tym, że nie potrafię kontrolować mojego nałogu. I tylko coś naprawdę potężnego z zewnątrz mogłoby mnie zatrzymać. Jakaś globalna katastrofa, Godzilla, kataklizm albo… epidemia?! Cóż, tego akurat nie byłam w stanie przewidzieć. Aż tak giętkiej wyobraźni nie mam. Okazuje się jednak, że rzeczywistość często zawstydza nawet hollywoodzkie produkcje.
I tak kilka dni później mój świat wreszcie się zatrzymał. A życie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki czerwonego guzika z napisem STOP zmieniło się o 180 stopni. Z dnia na dzień straciłam WSZYSTKIE zlecenia na degustacje, warsztaty i konferansjerki jakie miałam wpisane w kalendarz na kilka najbliższych miesięcy. Odwołane zostały ogólnopolskie targi, które współorganizowałam. Festiwal Czekolady, na którym miałam wystąpić. A gazeta, której od ponad sześciu lat jestem integralną częścią (Mistrz Branży) pierwszy raz odkąd tam pracuję została wydana wyłącznie online. Przede wszystkim jednak dosłownie się zatrzymałam. Tak jak jeszcze do niedawna nie potrafiłam wyobrazić sobie tygodnia bez podróży na jakiś bardziej lub mniej odległy koniec Polski, o tyle teraz siedzę grzecznie na czterech literach w pewnej maleńkiej wsi tuż przy skraju lasu.
I wiecie co? Podoba mi się to. Moje ciało pierwszy raz od kilku lat się naprawdę wyspało. Zregenerowało. Wróciło do harmonii.
Jest tylko jeden problem, którego ktoś nie ujął w tym zwariowanym scenariuszu. Jak spalić do ciężkiej cholerki wszystkie przyjmowane kalorie w sytuacji bezruchu? Ze względu na pracę przyzwyczajona do spożywania całkiem pokaźnej ilości słodkości zwyczajnie nie wyobrażałam sobie zrezygnowania od tak z jedzenia deseru po obiedzie! Kto to widział, nie jeść deseru!!!
Zamiast katować się jakimiś dziwactwami zwanymi „dieta” postanowiłam raczej ubogacić jedzenie w zdrowe dodatki, jak na przykład płatki owsiane, które – jak wyczytałam – są całkiem przyzwoitym dostarczycielem błonnika pokarmowego. Tak właśnie powstało to nieco inne brownie, które sprawiło mi mało kłopotu w przygotowaniu, a wielu miłych doznań podczas jedzenia.
Brownie z płatkami owsianymi (składniki na małą blaszkę)
- 100 g masła
- 200 g czekolady 70%
- szklanka płatków owsianych błyskawicznych
- szklanka śmietany 18%
- 2 łyżki mąki jaglanej
- 2 łyżki cukru kokosowego (może też być każdy inny, po prostu mam takie widzi mi się, że lubię cukier kokosowy)
- 2 jaja
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- garść orzechów i rodzynek
- szczypta soli
W rondelku na średnim ogniu roztop masło z czekoladą. W oddzielnym rondlu podgrzej śmietanę i namocz w niej płatki owsiane, a także rodzynki i orzechy. Ostudź. Mąkę wymieszaj z cukrem i proszkiem do pieczenia. W misce zmiksować przez kilka minut na dużych obrotach jajka (ze szczyptą soli). Dodać je do ostudzonej masy czekoladowej. Wymieszać. Dodać płatki z orzechami i rodzynkami. Wymieszać ponownie. Na koniec przesiać do całości mąkę. Wymieszać dokładnie. Wyłożyć na blaszkę i wstawić do rozgrzanego piekarnika. Piec ok 30-40 min. w 180 stopniach.
Jeść bez wyrzutów sumienia, rozmyślając o tym, co zrobisz jak ten bajzel wreszcie się skończy i świat znów wróci do normy. Ja zjadłam siedząc na dachu (tak, wiem, że to zachowanie przystoi raczej nastolatkom, a nie kobietom po 30. roku życia…). I wiem jedno – ja już nie wrócę do mojej „normy”. Będę dla siebie dobra. Dobra jak to brownie.
Brak komentarzy