wywiad
Lupo – wilczy apetyt na czekoladki
Gdy po raz pierwszy zobaczyłam nazwę Lupo, wiedziałam, że za tymi słodkościami musi się kryć ktoś, kto w czekoladzie widzi więcej. Nic dziwnego, że praliny, które tworzy Paulina są tak smakowite, piękne i charakterne. Poznajcie Lupo Chocolate.
Aurora: Kiedy powstało Lupo i gdzie znajduje się Twoja pracownia?
Paulina Grynda: Lupo stworzyliśmy razem z narzeczonym na początku w 2019 roku. Niestety przez sytuację z panującą pandemią musieliśmy odwołać świętowanie naszych pierwszych urodzin. Wyroby wykonuję sama w pracowni, ale wszystkie pomysły, plany i realizacje zamówień są omawiane wspólnie w gronie rodzinnym i wszyscy są mocno zaangażowani. Pracownia znajduje się w sercu Borów Tucholskich, ale to moje małe królestwo, do którego nie ma wstępu ani mój narzeczony, ani rodzina (śmiech). Wiąże się to ze zbyt dużymi stratami w czekoladzie! (śmiech)
Skąd pomysł na tak oryginalną nazwę? Czy ma to też coś wspólnego z wilczym apetytem?
Z wilczym apetytem również, ale to bardziej zrządzenie losu. Lupo to połączenie imion – mojego i mojego narzeczonego, który jest Włochem. Po włosku lupo oznacza też wilka, który jest symbolem siły i niezależności.
Kiedy myśleliśmy o nazwie i logo, chcieliśmy żeby całość nawiązywała do świata natury, dlatego w sylwetce wilka są owoce kakaowca.
Kiedy myśleliśmy o nazwie i logo, chcieliśmy żeby całość nawiązywała do świata natury, dlatego w sylwetce wilka są owoce kakaowca.
Czy jesteś z wykształcenia cukiernikiem? Czy Twoja droga do pralin była inna?
Nie, bardziej jestem samoukiem. Dużo eksperymentuję i testuję swoje pomysły na rodzinie oraz znajomych. Nie zawsze z sukcesem (śmiech). Najwięcej na temat czekolady nauczyłam się poprzez podróże po świecie. Miałam ogromne szczęście, że mogłam poznać prawdziwych pasjonatów i fachowców, którzy dzielili się swoją wiedzą i doświadczeniem. Czekolada w każdym kraju jest inna. Tak samo jak wino czy ser, jest to produkt, który w obróbce wymaga wiele wysiłku, cierpliwości. Klimat i środowisko naturalne mają na nią wielki wpływ. Kiedy widzisz ogrom pracy farmerów dbających o plantacje kakowca, pracujących w bardzo ciężkich warunkach, zupełnie zmieniasz spojrzenie na tabliczkę czekolady. Bez dwóch zdań powiedzenie: „podróże kształcą” sprawdza się tu w 100%.
A czy po drodze były też podróże na jakieś szkolenia stricte z robienia pralin? Pytam, bo to naprawdę trudna sztuka, która wymaga wielu umiejętności.
Podstawy robienia czekolady bean to bar poznaliśmy podczas pobytu w Indonezji, na plantacji kakaowca.
Lokalni farmerzy oprowadzili nas po plantacjach, gdzie mogliśmy zobaczyć jak rosną owoce kakaowca oraz jak się je zbiera. Wytłumaczono nam proces fermentacji oraz nauczyliśmy się selekcji nasion kakaowca, a także ich obróbki.
Tworzenia pralin nauczyłam się natomiast, gdy mieszkałam w Wielkiej Brytanii. Uczestniczyłam w szkoleniach Akademii czekolady w Banbury, gdzie poznałam nie tylko fachowców, ale również aspirujących twórców, z którymi do dziś opowiadamy sobie o naszych eksperymentach, porażkach i sukcesach.
Lokalni farmerzy oprowadzili nas po plantacjach, gdzie mogliśmy zobaczyć jak rosną owoce kakaowca oraz jak się je zbiera. Wytłumaczono nam proces fermentacji oraz nauczyliśmy się selekcji nasion kakaowca, a także ich obróbki.
Tworzenia pralin nauczyłam się natomiast, gdy mieszkałam w Wielkiej Brytanii. Uczestniczyłam w szkoleniach Akademii czekolady w Banbury, gdzie poznałam nie tylko fachowców, ale również aspirujących twórców, z którymi do dziś opowiadamy sobie o naszych eksperymentach, porażkach i sukcesach.
A propos sukcesów i porażek – jak wspominasz początki Lupo? Od razu było z górki czy raczej stromo?
Nadal jesteśmy na początku naszej czekoladowej drogi i musimy się wiele nauczyć. W związku z panującą pandemią wielu producentów słodkości musi zmierzyć się z nową rzeczywistością, znaleźć inne drogi dotarcia do klienta, metody promocji produktów. Jest to zdecydowanie wymagający czas dla wielu branż. Osobiście najtrudniejsze były dla mnie wiadomości typu: „Jeśli dostarczy nam pani 800 zestawów pralinek za darmo, umieścimy pani logo w naszej prezentacji”.
Porażka… Ale nie Wasza!
Kiedy mówiłam o tym znajomym, którzy prowadzą czekoladowy biznes, np. w Londynie czy w Dubaju byli zszokowani takim brakiem szacunku do naszej profesji. W Polsce jesteśmy na początku drogi odnośnie poznawania prawdziwej czekolady, zrozumienia jak ciężko jest wyprodukować dobry produkt i co w ogólne oznacza czekolada wysokiej jakości.
Otóż to! O ile już nieco bardziej zaczynamy szanować rzemieślnicze tabliczki, o tyle praliny nadal nie są produktem popularnym i traktowanym z należytą godnością. Czy trudno jest przekonać Polaków do szlachetnych pralin?
Siła internetu do promocji firmy jest dużym atutem. W innych krajach jest większa świadomość odnośnie jakości czekolady, docenia się jej jakość i nie jest szokujące wydać 7-10 euro na tabliczkę czekolady, czy 20 euro na opakowanie pralinek. Zaraz ktoś powie, że zarobki są inne i jest to prawda, ale największa różnica jest taka, że w kraju takim jak, np. Włochy ludzie potrafią docenić dobry produkt i się nim delektować. Myślę, że najważniejsza jest edukacja i pokazanie jak wiele czynników składa się na ręczne wykonanie wyrobów czekoladowych.
Ten blog i ten wywiad to dobre miejsce i czas byś nam nieco tą sztukę przybliżyła. Jak wygląda Twoja współpraca z czekoladą?
Czekolada jest dla mnie nieobliczalna! Kiedy myślałam, że ciężko będzie mnie zaskoczyć, została wprowadzona na rynek czekolada Ruby, czyli czwarty typ czekolady. Później miałam okazję posmakować jedną z najlepszych meksykańskich czekolad w życiu – deserowa z robaczkami w środku (uśmiech). Mam wrażenie, że im dłużej z nią pracuję, im częściej mam okazję smakować czekolady z innych krajów, tym bardziej zdaję sobie sprawę jak wiele muszę się jeszcze nauczyć. Praca z czekoladą nie jest tak słodka jak może się wydawać. Przede wszystkim wykonanie pralinek jest czasochłonne, ponieważ wszystko wykonywane jest ręcznie, łącznie z czyszczeniem form, które trzeba umyć, wysuszyć i wypolerować. Czekolada jest produktem bardzo wymagającym i wrażliwym. Trzeba być ostrożnym przy przechowywaniu, ponieważ łatwo reaguje na światło, zmianę wilgoci i temperatury. A jednak uwielbiam z nią pracować! Dla wielu czekolada to słodka przyjemność, ratunek kiedy mamy gorszy dzień, również forma okazania uczuć. To dla mnie ogromna satysfakcja, kiedy dostaję wiadomość, że dzięki naszym pralinkom, udało się komuś sprawić przyjemność. To dla mnie największa nagroda.
Potwierdzam! Smak Twoich pralin to absolutna rozkosz. Skąd czerpiesz inspirację na poszczególne czekoladki? I czy jest jakiś pralinowy bestseller w Twoim asortymencie?
Największą popularnością cieszy się zdecydowanie nadzienie o smaku Jack Daniel’s Honey. Natomiast
kiedy wprowadziliśmy do naszej oferty nadzienie marcepanowe, byłam w szoku jak bardzo skrajne były reakcje – albo był absolutny zachwyt, albo absolutna nienawiść do tego smaku. Staram się, żeby w naszych zestawach była mieszanka smakowa i każdy znalazł coś dla siebie. Wszystkie zamówienia są personalizowane i realizowane tak, aby jak najlepiej spełniały oczekiwania klienta. Oprócz pralin ostatnio dużo eksperymentuję w robieniu monoporcji, w których się zakochałam.
kiedy wprowadziliśmy do naszej oferty nadzienie marcepanowe, byłam w szoku jak bardzo skrajne były reakcje – albo był absolutny zachwyt, albo absolutna nienawiść do tego smaku. Staram się, żeby w naszych zestawach była mieszanka smakowa i każdy znalazł coś dla siebie. Wszystkie zamówienia są personalizowane i realizowane tak, aby jak najlepiej spełniały oczekiwania klienta. Oprócz pralin ostatnio dużo eksperymentuję w robieniu monoporcji, w których się zakochałam.
A więc nie osiadasz na laurach, tylko sama masz również wilczy apetyt na więcej!
Lubię się rozwijać. Swoje pasje, dlatego często wyjeżdżamy gdzieś. Wszystkie nasze podróże zawsze mają czekoladowe akcenty. Jeśli gdzieś wyjeżdżamy, zawsze sprawdzam czy odbywa się tam akurat festiwal czekolady, czy są sklepy z czekoladą bean to bar, czy pralinami. Dzięki temu uczestniczyłam w festiwalach czekolady w Amsterdamie i Londynie. Na tego typu imprezach masz okazję nie tylko posmakować wspaniałej czekolady z całego świata, ale również uczestniczyć w wykładach i warsztatach. Ostatnio miałam okazję posmakować nietypowe produkty, jak np. czekolada z przyprawami Garam masala z Indii czy piwo z dodatkiem kakaowca.
Twoje całe życie obraca się wokół czekolady! A gdy nie robisz pralin to… ?
Przeważnie gotuję, jem lub oglądam program kulinarny (Chef’s Table). Jedzenie i podróże to zdecydowanie moje największe pasje, a czekolada jest ich wspólnym mianownikiem. Mogę zapomnieć nazwę miejscowości, w której byłam kilka lat temu, ale całą pewnością mogę ci powiedzieć co tam jadłam! (śmiech)
Dziękuję Ci, że jesteś, za Twoją pracę i tą rozmowę!
Lupo >>> KLIK!
Lupo Facebook >>> KLIK!
Brak komentarzy