Jak jeść czekoladę i nie przytyć
Czekolada bierze się z kakaowca. Kakaowiec to drzewo. Zatem czekolada to sałatka. To dlaczego człowiek po jej zjedzeniu nabiera innych kształtów, niż po marchewce i brokułach? W dzisiejszym wpisie badamy kaloryczność czekolady, obalamy hańbiące ją mity i wyliczamy sposoby na jej spalanie. Do startu, gotowi, start!
Jakiś czas temu napisała do mnie znajoma. Zdumiałam się co nie miara, bo nie miałyśmy kontaktu od wieków! Napisała bardzo późnym wieczorem z zapytaniem. O, to musiała być ważka sprawa. Co chciała wiedzieć dawno nie widziana koleżanka? Co u mnie słychać? Czy mam jeszcze zapisany numer do jej byłego faceta? Dowiedzieć się jak udało mi się zostać redaktor naczelną? Zapytać czy na wsi straszą koronawirusem jak w mieście? A może dzwoniła by porównać liczbę potomstwa? Otóż, nie. Pierwsze i jedyne pytanie jakie mi zadała po dziesięciu latach rozłąki brzmiało:
Jak ty to robisz, że jesz tyle czekolady i masz taką figurę?!
Parsknęłam śmiechem. I ze spokojem jej odpowiedziałam. To, co odpowiadam setkom innych pytających o to samo. Poważnie, powinnam zainwestować w aparacik z samo odtwarzającą się wiadomością głosową. To zdecydowanie najczęściej zadawane mi pytanie, bez względu na wiek, płeć mojego rozmówcy i zażyłość naszej znajomości. Cóż zatem jej odpisałam? Innymi słowy? Jaka jest tajemnica jedzenie czekolady i zachowania szczupłej sylwetki?
Słowo „szczupłej” użyłam nie przypadkowo. Otóż, zanim przejdziemy do sedna sprawy, ustalmy fakty. Być może jestem szczupła, ale nie chuda. Mam krągłości, zdecydowanie nie widać moich żeber, że o kaloryferku nie wspomnę. Piszę „być może„, bo w porównaniu do wielu Instagramowych ikon mogłabym się nawet okazać gruba.
Gruba, a nawet tłusta jest za to z pewnością czekolada. I od tego zaczniemy dalszy wywód.
Czekolada, jeszcze rosnąc na drzewach, już jest kaloryczna, z racji tego, że ponad połowa zawartości ziarna kakaowca to właśnie tłuszcz. Ten sam, który następnie wykorzystywany jest (powinien!) do produkcji tabliczek. Nic dziwnego, że przeciętna 100 g tabliczka to wartość około 500-600 kcal. Najbardziej kaloryczna jest biała, następnie czekolada ciemna (często zwana niestety gorzką), a najmniej czekolada mleczna. Wszystko wynika z ilości użytego masła kakowego. Jedna kostka to zazwyczaj 32-35 kcal.
Czy to wszystko oznacza, że czekolada jest nie zdrowa i nie powinien tykać się jej ten, dla kogo szczupła sylwetka jest sensem istnienia? Nie do końca… To, co faktycznie nam szkodzi ( i tuczy) to przerost cukru nad pozostałą (zasadniczą) treścią czekolady. To także główny winowajca pryszczy, próchnicy, rozregulowanego nastroju i wielu innych nieciekawych . Tłuszcz kakaowy mimo swej kaloryczności, ma dobroczynne właściwości dla naszego organizmu. Zawiera przeciwutleniacze oraz dostarcza naszemu nam cenne polifenole. Badania potwierdzają też korzystny wpływ na zmniejszenie ryzyka wystąpienia chorób układu krążenia.
Nie czarujmy się jednak. Czekolada nie jest lekkostrawna i niskokaloryczna. Zamiast przeliczać kalorie, lepiej zająć się poszukaniem sposobów na ich spalenie.
Właściwie tyle lat ile jem czekoladę, zajmuję się też ich spalaniem. Toteż jakieś tam doświadczenie w tej materii mam. I nim się dzielę. UWAGA! Nie wszystkie tu wymienione sposoby są bezpieczne i nie wszystkie sposoby Wam zalecam. Oddaję je ku Waszej rozwadze i rozsądkowi.
Jak jeść czekoladę i nie przytyć?
- Uprawiaj aktywność fizyczną
Proste, genialne i… wcale nie oczywiste! By spalić czekoladę wcale nie trzeba bowiem przebiegnąć maratonu, wyciskać na siłowni, ani nawet codziennie odpalać zabójczego treningu Ani Lewandowskiej, przy którym pocisz się już od samego patrzenia. Kto by miał czas na codzienny trening (prócz Ani Lewandowskiej…)?! Wystarczy bardzo umiarkowana aktywność fizyczna dopasowana do twojej kondycji i ilości zjedzonej czekolady. Pamiętaj – uprawiać można różne sporty. I aktywności fizyczne. W parku, na kanapie, kuchni, a nawet łóżku. Mniej i bardziej przyjemne. Zostało udowodnione naukowo, że aktywność fizyczna, która sprawia przyjemność daje znacznie lepsze efekty, niż ta, do której człowiek się zmusza.
- Pokłóć się! I pogódź…
Być może złość piękności szkodzi, ale ma też swoje nieocenione zalety. Podczas porządnej kłótni można spalić mnóstwo kalorii! Porządnej, czyli z udziałem wrzasków, trzaskania drzwiami i zamaszystej gestykulacji (ja zalecam także rzut pomidorem w ścianę), a nie przewracając oczami i strzelając focha. Wręcz przeciwnie, gromadzenie w sobie urazy sprzyja także gromadzeniu zapasów tłuszczu. Tak działa bowiem przewlekły stres, który rujnuje nie tylko nasze samopoczucie, ale też gospodarkę hormonalną. Porządna kłótnia przyniesie tym lepsze efekty, jeśli jej finałem będzie… namiętny pocałunek. Innymi słowy – zgoda. Sprzyja to poczuciu odprężenia, a co za tym idzie – pomaga zregenerować się organizmowi i poprawia przemianę materii. Bonus: całowanie to 3 kcal spalanych na minutę!
- Popadnij w pracoholizm
W spalaniu kalorii chodzi o przetwarzanie przyjętej porcji energii na inną energię. Innymi słowy – ciągłe robienie czegoś. Dobrym sposobem na wprowadzenie takiego planu w życie jest… pracoholizm. Nie mam tu na myśli jednak siedzenia za biurkiem do późnych godzin nocnych. A wymyślanie sobie tak dużej liczny zajęć i projektów, że zwyczajnie nie ma już czasu na uprawianie kanapingu (czyt. leżenie na kanapie i nic nie robienie). Ciągłe bycie w ruchu oraz pod wpływem adrenaliny faktycznie działa. Tym bardziej, gdy nosi się ciężkie torby. Lustrzankę. Chodzi na szpilkach. I pracuje z dyszącymi na karku deadlinami. Ale ma także skutki uboczne. Dlatego dla zdrowia psychicznego zalecam stosowanie innych punktów tu wytłuszczonych.
- Pracuj fizycznie
Zauważyliście, że z reguły pracownicy fizyczni bez przerwy coś wcinają albo jedzą góry jedzenia i nie narzekają na wszędobylską tkankę tłuszczową? Otóż to. Praca fizyczna to taki zamiennik uprawiania sportu, dzięki któremu w niemal niezauważalny sposób pozbywamy się nadmiaru spałaszowanych kalorii. Nie chcesz rzucać swojej posady dla przerzucania worków z cementem lub brukowania cudzego podjazdu? Nic straconego! Polecam przeprowadzenie się na wieś, gdzie – tak jak ja – można suszyć siano, zgrabiać liście, zbierać jabłka, wozić węgiel na taczce, podlewać grządki. Mamy też wariant kontynentalny pracy fizycznej: wyrzucanie śmieci, zamiatanie podłogi, prasowanie ubrań, rozładowywanie zmywarki i wiele innych… Tyle frajdy i spalonych kalorii!
- Posiadaj dziecko ( a najlepiej kilka)
Potwierdzone info. Niestety nie przeze mnie, ale prawie, bo przez moją siostrę. Zapewnia, że dziecko to najlepszy pochłaniacz czasu, energii i kalorii. Czy wiecie, że samo karmienie piersią to ubytek aż 1 tabliczki czekolady ( ok 400-500 kcal)?! Nie mówiąc już o tym, ile spala się podczas biegania za brzdącem, przebierania, kąpania, malowania porysowanych tapet itp. Poza tym, dobrze wychowane dziecko może zjeść kawałek naszej czekolady. I po problemie!
- Kup niesmaczną czekoladę
… którą po prostu odechciewa się jeść. Naprawdę? Ja to napisałam? Cóż… Moim jedynym komentarzem odnośnie tej „porady” niech będzie to, że jej zdecydowanie nie polecam.
- Degustuj
Netflix, kanapa, lampka wina i… nagle znika cała tabliczka, która jeszcze przed chwilą niewinnie leżała gdzieś obok naszej ręki. Znany scenariusz? Klasyka! Proponuję zjadanie zamienić na degustowanie. Czym różnią się te dwie opcje? W pierwszej, czekolada jest tłem dla filmu. W drugiej gra główną rolę. Degustacja polega na powolnym rozkoszowaniu się każdym kęsem. Odkrywaniu ukrytych w czekoladzie aromatów i niuansów smakowych. Jest jak praca pieczołowitego detektywa, który nie odpuści żadnego tropu i nie da się rozproszyć bodźcom zewnętrznym. Jedząc powoli i z uwagą czekoladę poczujemy satysfakcję nawet po 2-3 kostkach (a nie tabliczkach!). Zmienimy swój stosunek do tego smakołyku. I nie będziemy narzekać na zgagę tudzież inne tego typu historie.
- Nie jedz
Bądźmy dorośli i przyznajmy to sami przed sobą – nie da się żyć, nie jedząc czekolady. I jakem żywa, nie będę nigdy zachęcać do wykreślenia jej z menu. Jak więc rozumieć powyższą poradę? Nie jeść jej zbyt często? Nic z tych rzeczy. Zachęcam raczej do oddania jej więcej miejsca w naszym codziennym jadłospisie. Nazwijcie mnie szaloną, dziwną lub jakkolwiek inaczej, ale bywa, że porcją czekolady zastępuję inny posiłek (śniadanie/ lunch/ obiad/ podwieczorek/ kolacja). Mówią wprost: nie jedz schabowego z ziemniakami i mizerią, zjedz czekoladę.
- Pij kakao brew
Czy wiecie, że można raczyć się smakiem czekolady i nie przyjąć ani jednej kalorii? Nie, nie piszę wcale o wąchaniu jej (i to jeszcze przez papierek). A o napoju zwanym kakao brew (w wersji naparu lub na zimno). Co prawda, to nie do końca jednak czekolada, ale napój na bazie całego ziarna kakaowego. Więcej o tym niezwykłym przysmaku znajdziecie tutaj >>> KLIK!
- Pij wodę
W każdym poradniku odchudzającym znajdziemy taki punkt. Toteż nie mogło go zabraknąć i w moim. A tak zupełnie poważnie – woda faktycznie wspomaga utrzymanie smukłej sylwetki, jako że reguluje proces przemiany materii, który jest kluczem do sukcesu.
- Przechytrzyj system
Tam, gdzie zawiedzie wszystko inne, tam zawsze pozostaje chytra ludzka natura! Lubisz czekoladę, nie lubisz liczyć kalorii? Wyrzuć z domu wagę. Kup ubrania o rozmiar większe, niż nosisz. Zakryj wszystkie lustra. Stroń od Instagrama. Nie stawaj do zdjęcia przy osobach z rozmiarem XS. Wybierz na partnera życiowego osobę większą o co najmniej dwa rozmiary i wyższą o dwie głowy. Brzmi jak dobry plan na życie – pełne czekolady i wolne od trosk.
- KOCHAJ CZEKOLADĘ
Na koniec, jak to na koniec, najważniejsze. Miłość. Po dłuższym – bo wieloletnim – zastanowieniu dochodzę do wniosku, że czekolada nie skrzywdzi tego, kto ją naprawdę kocha. Nie odłoży się w postaci niechcianej warstwy tłuszczowej jeśli będziemy ją jeść z szacunkiem, zrozumieniem i bez wyrzutów sumienia. Po prostu. Sprawdźcie sami. Jeśli eksperyment się nie powiedzie będziecie przynajmniej wyposażeni w dodatkową oponkę, która chroni przed utonięciem w basenie lub porwaniem przez wiatr.
1 komentarz
[…] ile spalamy prasując, jeżdżąc na rowerze, całując się, a nawet pisząc bloga pisałam tutaj >>> KLIK! Dziś natomiast chciałam Was zachęcić do jednej z najprzyjemniejszych form spalania, czyli… […]