Kobiece oblicze czekolady – Meybol Moran
Gdy usłyszała, że rolnicy ścinają i palą drzewa kakaowe, była gotowa zapłacić za ich uratowanie więcej, niż wielkie koncerny. Produkcja czekolady to dla niej bardziej misja, niż biznes. Mebol Moran to dziewczyna z Peru, która uwielbia malować usta na czerwono, nosić szpilki, chrupać nibsy i ma swoją własną plantację drzew kakaowych. Zapraszam Was do przeczytania naszych bardzo babskich pogaduch.
Aurora: Kiedy zakochałaś się w czekoladzie?
Meybol Moran: Zawsze mówię, że moja miłość do niej zaczęła się na odwrót, niż w większości przypadków. U mnie zaczęło się bowiem od człowieka, a skończyło na samej czekoladzie. Innymi słowy wtedy, gdy po raz pierwszy na własne oczy zobaczyłam ogromny wysiłek rolników uprawiających kakaowce. I jednocześnie niesprawiedliwe wynagrodzenie, jakie otrzymywali. Pomyślałam, że to po prostu trzeba zmienić i od tego momentu zaczęłam z nimi współpracować na plantacjach kakao. Kupiłam 5 hektarów ziemi na północy Peru, nie wiedząc nawet, że tam uprawia się jedno z najlepszych odmian ziaren na świecie – criollo! Od tamtej pory zaczęłam coraz więcej uczyć się o kakao – od sadzenia roślin, po obróbkę ziaren do produkcji czekolady. Dosłownie pokochałam tą roślinę! Jak też pracę z ludźmi na plantacjach. Uważam, że kiedy ludzie są dobrze traktowani, dają z siebie to, co najlepsze i wtedy dopiero w efekcie wychodzi znakomity efekt końcowy.
Czyli czekolada! Czym ona dla ciebie jest?
Dla mnie czekolada to… romans! Ta romantyczna historia zaczyna się od tropikalnego komara i kwiatu. Te dwa elementy muszą się ze sobą spotkać i połączyć, dokładnie tak jak kobieta i mężczyzna, by powstało coś nowego. Dzięki zapyleniu kakaowca mogą powstać owoce. To „dziecko” rośnie, by potem technicy mogli jego ziarna wykorzystać. Po fermentacji i suszeniu, wybierane są te najlepsze. Szczęśliwe zakończenie tej historii następuje wtedy, gdy czekolada dociera do rąk konsumenta i pozwala rozkoszować się wszystkimi swoimi aromatami i wyśmienitym smakiem.
Nie byłabym sobą, gdybym nie zapytała – jesz czekoladę codziennie?
Odkąd zacząłem pracować z czekoladą, jem ją codziennie. Chociażby dlatego, że muszę czuwać nad jej jakością, wiedzieć, co ewentualnie usprawnić w procesie produkcji. Mam również to szczęście, że otrzymuję wiele prezentów od przyjaciół z czekoladowej branży. Czasem w naprawdę dużych ilościach. Stąd, mam zapasy na cały rok. Z tego powodu szczęśliwa jest przede wszystkim moja córka, która korzysta z tych zasobów codziennie, tłumacząc to sobie w ten sposób, że sama kiedyś chce robić czekoladę, a jej jedzenie traktuje jak proces edukacji.
Jak najbardziej popieram takie podejście. Właśnie – jak wygląda proces wytwarzania czekolady w Twojej firmie? Co odróżnia twoją produkcję?
Cały proces zaczyna się jeszcze przed zbiorami. Selekcjonujemy ziarna kakaowe przynajmniej 6 miesięcy przed tym etapem. Po zbiorach natomiast przygotowujemy receptury czekoladowe według ziaren. W większości o tym decyduję ja. Zasada jest taka, że słodsze ziarna kakaowe, o mniejszej kwasowości służą do tworzenia tabliczek z wysoką zawartością miazgi kakaowej. Owoce zbieramy na południu i północy Peru. Aby nie stracić na jakości kakao podczas podróży, zdecydowaliśmy, że będziemy produkować czekoladę w Limie, stolicy kraju. Jednak obecnie przyglądamy się możliwościom szybkiego otwarcia fabryki w Niemczech.
To chyba rzadki przypadek, że wytwarzacie swoją czekoladę z ziaren z własnej plantacji. Zazwyczaj słyszymy o produkcji bean-tobar, a tu idziemy o krok dalej – tree-to-bar.
Tak i dlatego też, praca, którą wykonujemy, jest bardzo trudna. Nie kupujemy gotowej kuwertury z hurtowni, którą przetapiamy na tabliczki. Co więcej, nawet nie kupujemy ziaren od pośrednika, a zajmujemy się handlem bezpośrednim. Ale tego typu działanie ma ogromny sens, bo zarazem dbamy o środowisko, chronimy bioróżnorodność, szanujemy samego rolnika i o zrównoważony rozwój. Natura jest dla nas tak ważna, jak sama czekolada. Stąd, na mojej czekoladzie znajdziecie etykietę „organic”.
Czym jeszcze się ona charakteryzuje?
Najważniejszym składnikiem naszych czekolad jest miłość. Bo to oznacza jakość. Prowadzimy uczciwy i bezpośredni handel, korzystamy z najlepszego surowca, z którego wydobywamy głębię smaku. To chyba działa, skoro otrzymaliśmy za te tabliczki międzynarodowe nagrody. Prawdziwa czekolada musi mieć ładną historię od początku do końca. Prawdziwa czekolada nie potrzebuje wielu dodatkowych składników, właściwie tylko dwa – kakao i cukier. Wysokiej jakości tabliczka mówi sama za siebie. Ta moja, gdy rozpuści się w ustach, najpierw czujemy smak owoców, kwiatów oraz orzechów. Potem uwalnia inne aromaty, by na końcu pozostawić w ustach słodki smak różnych owoców.
Kolejną rzadkością w przypadku Twoich czekolad jest fakt, iż jesteś… kobietą! Producenci naszego ulubionego smakołyku to w zdecydowanej przewadze mężczyźni. Jak się z tym czujesz?
Rzeczywiście, świat czekolady jest męski, ponieważ prawie 90% branży to mężczyźni: rolnicy, inżynierowie, czekoladnicy i kupcy kakao. I nie ukrywam, że na początku było mi z tą moją „innością” trudno. Nie traktowano mnie poważnie, wręcz seksistowsko, zarówno w Europie, jak iw Ameryce Łacińskiej. Ale nigdy nie miałam zamiaru udawać, że kobietą nie jestem. Wręcz przeciwnie, malowałam usta na czerwono, bo kobieta nie może ukryć swojej natury tylko po to, by inni czuli się z tym dobrze. Czasami przychodzili kontrahenci i pytali mnie, z kim mogą porozmawiać, gdzie jest ten mężczyzna? Na co ja z wielką dumą i charyzmą odpowiadałam, że tu nie ma mężczyzny i jeśli nadal chcą to mogą porozmawiać ze mną. W Europie spotkałam kobiety, które powiedziały mi, że w pracy ubierają się jak mężczyźni, aby traktowano je poważnie. A ja (ze swoją buntowniczą naturą) na takie coś się nie godziłam! I tak, na przykład, na Salonie de Chocolat w Paryżu nosiłam sukienki, szpilki i czerwoną szminkę.
Świetnie Cię rozumiem, bo ja też uwielbiam celebrować swoją kobiecość w ten sposób! A jednak, koniec końców, mimo tej męskiej dominacji w branży kakao, odbiorcą końcowym zazwyczaj jest właśnie kobieta! Mylę się?
Rzeczywiście tak jest. Moimi ulubionymi klientkami są właśnie kobiety! Dlaczego? Bo one poświęcają czas, aby zapytać, posmakować, spróbować, a przede wszystkim poczuć czekoladę. Mam wrażenie, że kobiety czują więcej oraz mają większą wyobraźnię. Kobiety mają łatwość robienia czegoś z sercem i jeśli muszę coś poprawić, są bardziej szczere. Mężczyźni są bardziej praktyczni. Kupując czekoladę, zawsze się spieszą – jak coś im się spodoba, po prostu to kupują i odchodzą. Takie są moje doświadczenia.
Mam wrażenie, że weszłyśmy na bardzo interesujący grunt, więc nieco się tu zatrzymamy! Czy jest również różnica między płacimy w stosunku do tego, co kupują panie, a co panowie?
Dopowiem jeszcze, że kobiety, wybierając czekoladę, kierują się intuicją. Najczęściej kupują czekolady z rejonów, w których współpracujemy z rolnikami. Mężczyźni natomiast kupują czekolady, które są albo bardzo słodkie, albo zdobyły najwięcej nagród. Natomiast ja zawsze, jednym i drugim, ale może zwłaszcza paniom, polecam kupno nie tylko czekolad, ale samych nibsów czekoladowych.
Nibsy, czyli prażone i kruszone ziarno kakaowca. Można powiedzieć, że to bardzo prosta i pierwotna forma czekolady. Dlaczego są one dla ciebie tak ważnym produktem?
Są one bardzo dobre dla zdrowia. Ja sama je wprost uwielbiam, więc szukałem ziaren kakao, które nie są gorzkie. Kobiety bardzo lubią tego typu produkty, bo dbamy zarówno o wygląd i nasze zdrowie. A ziarna kakaowe zawierają dużo przeciwutleniaczy, nawet więcej niż wino i jagody! A według badań przeprowadzonych na Uniwersytecie w Korei, regularnie spożywane nibsy mogą redukować zmarszczki na twarzy. To produkt skierowany do nowoczesnych kobiet, które chcą pięknie wyglądać, chcą czuć się produktywne w pracy, a po południu zamiast zjeść coś słodkiego, zjadają porcję nibsów i mogą energicznie kontynuować dzień. To jest możliwe dlatego, że przez wysoką zawartość magnezu, wapnia i żelaza, poprawiają też koncentrację i działają lepiej niż kawa. Właśnie dlatego są one również używane w rytuałach kakaowych.
Rytuały? Znów mnie zaciekawiłaś!
Podczas tych rytuałów kruszone ziarno jest po prostu mielone i do tej miazgi dodaje się gorącą wodę. Biorąc udział w ceremonii doświadczasz bycia w teraźniejszości, ponieważ widzisz wszystko bardziej świadomie.
Domyślam się, że nie jeden raz brałaś udział w takiej ceremonii, bo świadomość to chyba słowo klucz do zrozumienia twoich wszystkich działań.
Rzeczywiście tak jest. Tak samo podeszłam do tematu nibsów. Jadłam je codziennie, przez co postawiłam sobie za cel, że będę szukać idealneg oziarna, czyli takiego które nie jest ani zbyt gorzkie, a jednocześnie ma głębię smaku. Mniej więcej w tym czasie zacząłem otrzymywać wiadomości z miejsc, w których ścinano i palono tysiące hektarów kakaowców. Były one już stare, więc dawały marne plony, za które wielkie koncerny nie chciały płacić, więc prowadzenie plantacji nie było rentowne. Obiecałam im pomóc, zebrać plony i zapłacić odpowiednią sumę, tylko pod warunkiem, że nie będą już niszczyć drzew. Kiedy tam pojechaliśmy, ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że drzewa mają ponad 100 lat. Były to rdzenne drzewa kakaowe o bardzo wysokiej jakości. Z tych majestatycznych i wspaniałych genetycznie drzew stworzyliśmy specjalną, limitowaną selekcję kakao, którą teraz nazywamy Deluxe Chuncho Nibs. Jedzenie ich jest nie tylko luksusem, ale też automatycznie stajesz się częścią projektu, mającego na celu ratowanie i sadzenie kakaowców. Kupując Nibs Deluxe Chuncho, pomagasz nam utrzymać te drzewa przy życiu, zredukować plantacje koki, polepszyć życie rolników i kontynuować przesadzanie kolejnych drzew kakaowych.
Słuchając Cię, uzmysławiam sobie jak doniosłą rzeczą jest produkcja i jedzenie czekolady! To wszystko brzmi raczej jak misja, nie biznes.
I dlatego ta ciężka praca, którą wykonujemy nie męczy mnie. Czerpię ogromną satysfakcję, mając świadomość, że realizuję projekty na rzecz środowiska i rolników w kraju, w którym się urodziłam. Teraz pracujemy z Vraem nad projektem, w którym chcemy przesadzić drzewa kakaowe. Tak jak już wcześniej wspomniałam, w ciągu ostatnich dwóch lat wycięto ponad 50 000 hektarów, a wiele z tych drzew było drzewami kakaowymi o bardzo rodzimej genetyce i jeszcze nie odkrytych. Dlaczego tak się dzieje? Rolnicy sprzedają swoje kakao dużym firmom, za co niestety te płacą im bardzo mało. Tak mało, że nie starcza im nawet na bytowanie. Te tubylcze społeczności są jeszcze biedniejsze niż były, więc decydują się na sadzenie roślin, które dadzą im więcej pieniędzy na życie. Smutne, ale prawdziwe. Tam, gdzie w tej chwili działamy z Vraem, robimy więc pracę u podstaw, czyli uczymy tubylców zbioru owoców i płacimy im znacznie więcej, aby zmotywować ich do utrzymania plantacji.
Z największą przyjemnością spróbuję owoców tej pracy! Ba, najchętniej bym do Ciebie dołączyła na tej plantacji.
Czuj się zaproszona!
Dziękuję Ci za rozmowę i do zobaczenia – mam nadzieję – wkrótce!
Meybol Cacao >>> KLIK!
Czekolady Meybol kupicie również w Polsce, m.in. w Dom Czekolady (sklep online) oraz Manufaktura Czekolady u Dziwisza (sklep online oraz stacjonarnie w Kazimierzu Dolnym). O jej czekoladach pisałam, np. tutaj >>> KLIK!
Brak komentarzy