Zróbmy sobie wiosnę – czekoladowy deser z galaretką w jadalnej doniczce
Wiosna to idealny czas na sadzenie. Ja niestety nie mam ręki do kwiatów, więc sadzone są w moim domu głównie jajka. Za to do doniczek daję kruche ciastka i galaretkę. Doniczek jadalnych, ma się rozumieć. Zapraszam na deser, który wniesie nieco wiosny do Waszych żołądków. Bo na zewnątrz kwitnąca pani już jest!
Zrobić można sobie dziecko. Usta. Pranie. Przerwę na papieroska. Albo deser. Ale wiosnę? Cóż, ona co najwyżej łaskawie do nas przychodzi. I jakoś tak bez ludzkiej pomocy świetnie sobie radzi w magicznych sztuczkach zwanych pospolicie zmianą pory roku. Uwielbiam ten czas! Nie tylko dlatego, że wreszcie mogę mogę bardziej przypominać gatunek kobiecy, a nie małego niedźwiadka opatulonego pięcioma warstwami odzieży wierzchniej. I nie tylko dlatego, że moje ciało znów może zamienić się małą fabrykę witaminy D. Nade wszystko dlatego, iż uświadamiam sobie, że nie wszystko od nas zależy.
Rzeczy dzieją się poza nami. Nawet najbardziej wystudiowany scenariusz życia i najbardziej szczegółowo zaplanowany plan dnia może ulec zmianie. Bo nie jesteśmy pępuszkiem świata. Nie wszystko, czego się spodziewamy nadchodzi. A czasem samo przychodzi coś, czego zupełnie nie oczekiwaliśmy. I to jest fajne! Zieleniąca się trawa, mimo, że nikt nie wylał na nią wiadra farby. Kwitnące drzewa czyniące nawet z ciemnego zaułka skrawek bajkowej krainy, choć nikt udekorował ich pod osłoną nocy. Śpiew ptaków budzący mnie przed okrutnym budzikiem, mimo że nie informowałam ich nawet, o której wstaję. Śnieg (?!) walący w pierwszy dzień wiosny, mimo że… Miało być tak pięknie.
Cóż, rzeczy niespodziewane nie zawsze są niespodziankami miłymi.
Dość tej poezji! Przejdźmy do mięsa. Do deseru, znaczy się! Jako, że kwiaty doniczkowe dziwnym trafem nie wytrzymują u mnie dłużej, niż (średnio) miesiąc czasu, postanowiłam w tym roku zająć się tworzeniem deserów w czekoladowych doniczkach. Być może te wytrzymają jeszcze krócej, niż tamte, ale skoro wiosna nie dopisuje na zewnątrz można ją sobie zrobić w środku! W brzuchu i w mieszkaniu. Poza tym to zawsze bezpieczniejszy wybór, gdyby za oknem aura znów chciała zrobić śnieżnego psikusa.
Postawiłam na parapecie porcelanowe zające. Kupiłam naręcza żonkili (ciętych, nie doniczkowych). Truskawki. Uśmiechnęłam się wbrew temu, co za oknem i w tv. I poszłam do kuchni zrobić coś lekkiego, słodkiego i czekoladowego.
Niniejszym ogłaszam przerwę na recepturę.
Wiosenny deser w czekoladowej doniczce
Doniczka:
70 g czekolady ciemnej
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Wylać ją do silikonowej foremki, tak by cała wewnątrz była nią oklejona, ale nie wypełniona. Odstawić do lodówki do ostudzenia. Wyjąć i powtórzyć raz jeszcze, nakładając kolejną warstwę czekolady do wewnątrz. Dzięki temu nasza foremka będzie miała grubsze ścianki, przez co łatwiej ją będzie wyjąć i nie złamie się przy pierwszej lepszej okazji.
Ziemia:
50 g czekolady ciemnej
200 ml mleka
2 łyżki masła
1 łyżeczka cukru (trzcinowego)
1 jajko
2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej
Moja ziemia to nic innego jak prosty budyń pieczony. Mleko podzielić na dwie części. Jedną zagrzać na piecu. Drugą przelać do naczynia, dodając do niej skrobię, kakao, cukier i jajko. Wymieszać. Do zagrzanego mleka dodać czekoladę i mleko, tak by się rozpuściły. Następnie dodać pozostałą resztę mleka z wmieszanymi składnikami. Mieszać intensywnie. Budyń przelać do foremki i włożyć na pół godziny do piekarnika nagrzanego do 180℃. Po wyjęciu i ostudzeniu można pokroić na mniejsze kawałki.
Zieleninka:
1 opakowanie galaretki ( u mnie agrestowa)
Szczypta spiruliny (opcjonalnie)
Borówki (lub inne owoce)
Listki mięty lub melisy (do dekoracji i zjedzenia też)
Galaretkę rozpuścić zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Ja dla wzmocnienia koloru i funkcjonalności deseru dodałam nieco spiruliny (sproszkowanych alg morskich). Do naczynia z galaretką wrzucić wybrane owoce. Odstawić do stężenia. Pokroić w kostkę.
Mówi się, że zdrowie i odporność zaczyna się w jelitach. Ale ja Wam mówię, że właśnie w nich zaczyna się też wiosna. Po zjedzeniu takiego deseru człowiek ma znacznie bardziej wiosenne myśli. Owszem, same myśli nie stopią śniegu. Ale z ciepłymi myślami inaczej patrzy się na mróz za oknem. W przeciwieństwie do zmieniających się okoliczności w przyrodzie, na myślenie mamy wpływ. Dlatego ja wyłączam telewizor, wyciszam radio, nie śledzę doniesień i statystyk. Choć na zewnątrz wszystko pozamykane, ja czuję się wolna. I na to nikt i nic nie ma wpływu poza mną.
Brak komentarzy