Sernik z białą czekoladą – bardzo kwaśny wpis o dobru
Z cytryny można wycisnąć lemoniadę. Przerobić na lody. Dodać ją do herbaty. Skropić nią sałatkę. Wreszcie – zrobić z jej udziałem sernik. I kto by myślał, że z czegoś tak kwaśnego może wyjść tyle dobra? I o tym właśnie będzie ten wpis. O trudnej sztuce szukania plusów w oceanie minusów.
Za czasów, gdy płeć męska była dla mnie synonimem dzikiego stwora i zanim mój słownik ubogacił się w słowo „randka”, mój nikły wzrost był powodem tuzina zmartwień. Wiecznie musiałam skracać wszystkie spodnie i sukienki. Nie umiałam trafić piłką do kosza. Nie sięgałam do wyższych półek w bibliotece. Nie widziałam w kinie nic poza czubkiem głowy kogoś z przodu. A przede wszystkim nie widziałam nic dobrego w tym, że mam zaledwie 150 cm wzrostu…
Aż wreszcie wiele lat później pewnego dnia odkryłam, że płeć męska ma swoje walory i może przysłużyć się do mile spędzonego czasu. Wraz z tym odkryłam też spektrum plusów mojego wzrostu. W przeciwieństwie do wysokich koleżanek ja mogłam umówić się niemal z każdym, bo niemal każdy jeden osobnik był wyższy ode mnie. Mogłam wybierać w facetach, ale też i szpilkach – wybierać wysokie, wyższe i… jeszcze wyższe! Albo też kulturalnie zaczepiać facetów, prosząc o pomoc w sięganiu po książki z najwyższych półek. Gorzej, gdy osobnik odmówił. Niekończenie pójścia ze mną do biblioteki. A „chodzenia” ze mną.
Auć…
Do dziś nie potrafię zdecydować czy gorsze jest obolałe serce czy kuśtykająca kobieca duma. Ale jeszcze większą zagwozdką jest dla mnie dlaczego, gdy myślę o każdej przepłakanej nocy z powodu faceta nie czuję w ustach słonego od łez smaku. A raczej kwaśny! Czyżbym za każdym razem, gdy rzucał mnie absztyfikant jadła cytrynę?! Odpowiedzią na pytanie o kwaśny smak zajmiemy się później…
Najpierw zajmijmy się bardziej palącą kwestią – cóż może być dobrego w byciu porzuconą przez faceta?
Gdy on znajdował sobie nowy model ja pocieszałam się nową parą szpilek. Kupowałam sobie większą porcję lodów, niż zwykle. Ekskluzywną czekoladę za ćwierć ówczesnej wypłaty. Chodziłam do kina na obrzydliwie babskie filmy. I pisałam do późnych nocy. Innymi słowy, uczyłam się arcyważnej umiejętności – dawania sobie samej wsparcia. Pomagało. Do czasu. W końcu, co innego, gdy o umówionej godzinie i miejscu nie zjawi się nieznany typ z czarnym wąsem, którego poznałam zeszłego wieczora na czacie. A co innego, gdy on oświadczy, że żadnych oświadczyn nie będzie. Bo za miesiąc bierze za żonę inną…
Z tego typu ciężarem nie dałabym sobie rady nawet po miesiącach spędzonych na siłowni pod okiem samej Lewandowskiej. Nie pomogły litry lodów. Pudła z butami. Ani nawet rzucanie strzałkami w kartkę z jego imieniem przytwierdzonym na (Bogu ducha winnym) drzewie. Byłam totalnie bezsilna…
Dziś, wiele lat później, też jestem bezsilna. Wobec kawałka sernika, który ukradkiem zerka na mnie z talerzyka leżącego tuż pod moim nosem. Ulegam pokusie. Jest co świętować – dziś przypada Międzynarodowy Dzień Sernika!
Biorę następny kawałek do ust. W końcu wczoraj przypadła pierwsza rocznica założenia Fundacji UNIKUM, w której aktywnie działam. I jeszcze jeden kawałek za inną ważną sprawę. Również dnia poprzedniego – zupełnie bez mojej zgody – stuknęły mi 34. urodziny. A ja w tym dniu wspominam te wszystkie wydarzenia, zajadając się cytrynowym sernikiem nie przez przypadek. Dlaczego w ogóle w tak sympatycznym dniu zadręczam się wspomnieniami trudnych chwil?
Cóż, w starzeniu się jest sporo plusów. Między innymi to, że człowiek dostaje magiczną moc zwaną dystansem. Dzięki niemu trudne chwile oglądane z perspektywy lat już nie straszą, a raczej śmieszą. Również dlatego, że z biegiem lat zaczęłam rozumieć, że świat oferuje znacznie poważniejszą gamę problemów, niż za długie nogawki i faceci z krótkim terminem przydatności. Paradoksalnie jednak, tamte błahe dramaty wiele mnie nauczyły. Dlatego właśnie myśląc o tym wszystkim czuję kwaśny smak.
Mądrość ma kwaśny smak. Mądry człowiek nie będzie wyciskał łez, gdy dostanie kilogram cytryn do zjedzenia. Wyciśnie z nich sok. I zrobi lemoniadę! Ale… Najpierw ktoś musi pokazać jak tą lemoniadę zrobić.
Mądrym nikt nie staje się z dnia na dzień. Tak po prostu. W takim razie jak?!
Wróćmy na moment do zamierzchłej przeszłości. Jeszcze raz do tamtej chwili, w której leżę bezczynnie jak kawałek niezjedzonego ciastka i jedyne na co mnie stać to zalewanie się łzami. I to z powodu jednego ancymona, który nie poznał się na moich (ewidentnych) walorach. W tamtym dniu totalnego poddania się odebrałam jedną z najważniejszych lekcji o mądrości. Otóż, zrozumiałam, że czasem trzeba się po prostu poddać. Przestać udawać, że poradzę sobie ze wszystkim sama. To jedyny sposób na to, by zrobić przestrzeń na innych. Nie, nie, nie… Nie na innych facetów. Innych ludzi, którzy nauczą cię robić lemoniadę, czyli pokażą, że istnieje świat poza tamtym ancymonem. Dziś już wiem – mądrość to umiejętność dawania sobie pomóc. Bo – choćbyśmy nie wiem jak zaklinali świat – problemy były, są i będą. A cytryna – jak to cytryna – zawsze będzie kwaśna.
Lubię kwaśny smak. Przypomina mi, że nie ma takiej cytryny, z której nie dałoby się zrobić czegoś słodkiego. Kiedyś ktoś dla mnie zrobił lemoniadę. Dziś ja staram się odwdzięczyć tym, którzy potrzebuję tego znacznie bardziej, niż dziewczyna rzucona przez absztyfikanta. Od roku działam w Fundacji UNIKUM, której misją jest niesienie uśmiechu tam, gdzie go brakuje – do szpitalnych murów. Z tej okazji wznoszę bardzo kwaśny toast!
Jeśli Ty również chcesz osładzać życie sobie i innym, robiąc lemoniadę, dołącz do naszego dzieła. To proste jak wyciskanie soku z cytryny! Podejmij #LEMONchallenge! Przeczytaj instrukcję i do dzieła! >>> KLIK!
Skoro rocznica, toast to musi być i ciasto! Cytrynowe, ma się rozumieć!
Cytrynowy sernik z białą czekoladą
Składniki:
- 1 kg mielonego twarogu
- 2 cytryny
- 2 opakowania galaretki cytrynowej
- 300 g białej czekolady
- 100 ml śmietanki
- 2 dojrzałe banany
- Opcjonalnie: Borówki lub maliny
Wykonanie:
1 galaretkę rozpuść w 100 ml (mała szklanka) wody. Dodaj do tego 200 g czekolady białej. Wymieszaj aż do całkowitego rozpuszczenia i połączenia się składników. Dodaj sok wyciśnięty z jednej cytryny. Umieść w misce: banany, twaróg, 50 ml śmietanki oraz rozpuszczoną galaretkę z czekoladą. Całość zmiksuj blenderem na gładką jednolitą masę. Na koniec dodaj cieniutko pokrojoną skórkę z cytryny (pamiętaj by sparzyć cytrynę!).
Umieść w foremce. Opcjonalnie – poukładaj na wierzchu borówki lub maliny. Odłóż do schłodzenia do lodówki. Po stężeniu przejdź do kolejnej warstwy.
Rozpuść drugą galaretkę w 200 ml gorącej wody, dodając do niej 100 g czekolady białej oraz 50 ml śmietanki. Ostudź nieco, wylej całość na ostudzoną warstwę sernika. Odłóż do całkowitego stężenia.
Uwaga! To jest przepis na sernik bez spodu. Pogromcy glutenu się ucieszą. Ja nie mam nic przeciwko by na spodzie poukładać biszkopty, pokruszone herbatniki lub – jak w moim wypadku – ekspandowany amarantus.
Spożywanie:
Jedz, rozmyślając o wszystkich trudnych wydarzeniach, starając się zobaczyć, co dobrego ci przyniosły. Choćby miała to być nowa para butów na pocieszenie.
Brak komentarzy