ciekawostki, czekoladoholizm
Opakowanie na wagę… czekolady (wywiad)
Większość z nas nie zwraca najmniejszej uwagi na opakowanie czekolady. Wyrzuca bezwiednie do kosza na śmieci, bo w końcu to tylko papierek. Nie dla Mateusza Wesołowskiego. Dla niego to cenna zdobycz w kolekcji. Kolekcji liczącej 11183 egzemplarzy etykietek pochodzących z wszystkich kontynentów świata. Ile zajęło mu ich zdobycie i skąd pochodzi najbardziej cenny egzemplarz – przeczytajcie rozmowę z rasowym kolekcjonerem opakowań po czekoladzie, a już nigdy więcej nie wyrzucicie go z taką samą ignorancja jak wcześniej…
Mateuszu, ostatnio pochwaliłeś się na swoim blogu imponującą liczbą posiadanych opakowań po czekoladzie – masz ich aż 11183! Jak długo zajęło Ci zebranie takiego zbioru?
Mateusz Wesołowski: To liczba, którą zebrałem przez ostatnich 10 lat. Ale tak naprawdę początek mojej przygody z opakowaniami datuję na 1999 rok, kiedy miałem… 4 lata.
Ciekawe zajęcie jak na 4 latka… Skąd właściwe pomysł by je zbierać?
Chyba mam to po prostu w genach! I nie mam tu na myśli wyłącznie pospolitej potrzeby „zbieractwa”… Za tym wszystkim u mnie idzie też pasja opisywania, analizowania, katalogowania, prowadzenia statystyk. Nie tylko zbieram opakowania, ale tworzę solidną bazę danych o produkcie!
To czemu akurat padło na czekolady? Przecież mogłeś zbierać i analizować… samochodziki! Lub klasyczne znaczki.
Cóż, jako dziecko nie miałem możliwości dotarcia do typowych kolekcjonerskich eksponatów, takich jak stare monety czy właśnie znaczki. Tu potrzeba nie tylko wiedzy, ale też trzeba mieć wtyki (śmiech). Tymczasem każde dziecko ma prosty i łatwy dostęp do czekolady – w końcu dostaje ją na urodziny, święta i inne okazje! Szybko spostrzegłem, że choć w smaku są do siebie podobne, to mają różne interesujące opakowania. W dodatku można je łatwo przetrzymywać i nie zajmują zbyt wiele miejsca. To mi dało mobilizację do tego by prosić rodziców o kolejne rodzaje, marki i smaki czekolady. Wkrótce miałem już małą kolekcję najróżniejszych opakowań…
Upiekłeś dwie pieczenie na jednym ruszcie! Powiedz jednak, gdzie gromadziłeś te cenne zdobycze?
Początkowo opakowania były składowane w jednym małym miejscu, a konkretnie w reklamówce. Nie istniał też żaden szyk ich składowania. Dopiero po jakimś czasie moja siostra wpadła na „genialny” pomysł – by wycinać z opakowania sam przód, przyklejając do kartek i dzięki temu zawsze mieć odpowiednio poszeregowane. Niestety rodziców nie było wtedy w domu by nam uświadomić, że tak de facto to najgorsze z możliwych rozwiązań…
Dlaczego?
Przód etykiety to najczęściej obrazek z logo marki. Ewentualnie mamy informację o smaku, czasem zawartości kakao w produkcie. Ale wszystkie ważne dane składają się na tył opakowania. Niestety sytuacja trwała aż do 2008 roku, czyli bardzo długo… Aż w końcu sytuacja się zmieniła 11 lipca. To właśnie wtedy mam urodziny i oczywiście – jak co roku -dostałem mnóstwo czekolad. Kilka dni później, 13 lipca po przejrzeniu moich nowych nabytków coś mnie tknęło, by poszukać w sieci innych podobnych mi kolekcjonerów. Tak oto okazało się, że nie jestem jedyny. Wpadłem wtedy na stronę Romana Buchały z Zabrza. Potem poznałem jeszcze kolejnych. I tak oto odkryłem, że wielu ma własne kryteria, wobec których zbiera opakowania po czekoladach. Innymi słowy, zrozumiałem jak wielki popełniłem błąd, wycinając etykiety.
A poczułeś też zazdrość?
Cóż, gdy patrzę na inne kolekcje to czasem żałuję, że nie mam konkretnego opakowania u siebie. Taki już żywot kolekcjonera (śmiech). Ale przede wszystkim czuję mobilizację.
Tak jak właśnie wtedy – pojawiła się myśl, by i moje opakowania skonkretyzować. I zacząć tak naprawdę wszystko od początku. Może założyć nawet własną stronę. Tak też zrobiłem!
Jakie więc były Twoje kryteria?
Moja kolekcja nie od razu się stworzyła na nowo. To wszystko ewoluowało… Z czasem pewne opakowania zacząłem odrzucać. Teraz zbieram opakowania czekolad od 15 g do nawet tych największych. Ta najbardziej pokaźna ma 2 kg! Ale miałem też inny cel – znaleźć opakowania z jak najdalszych zakątków świata. To do dziś jest dla mnie istotniejsze. Gdy już miałem opakowanie z Rosji, nagle zapragnąłem mieć z Indii. I tak to się rozszerzało o kolejne kraje.
Jak udało Ci się dotrzeć do tak odległych opakowań po czekoladzie?
Na początku, gdy już podszedłem do sprawy profesjonalnie, zacząłem od portali forów dla kolekcjonerów najróżniejszych przedmiotów. Ja wysyłałem innym ulotki lub znaczki, a w zamian otrzymywałem czekolady. Zacząłem też poznawać kolekcjonerów z różnych krajów – z Czech. Niemiec, ale też Brazylii, Chile, z którymi prowadziłem wymiany na inne opakowania. Wysyłałem, na przykład, opakowania po gumach do żucia z Polski. Wszystko dzięki Internetowi! Czasem opakowania same przychodzą… Ktoś usłyszy o mnie lub trafi na moją stronę i podaruje mi jakiś wyjątkowy egzemplarz. Był też okres, gdy pisałem mnóstwo maili do producentów czekolad. Ale to nie było to….
To znaczy? Zdawało by się, że takie opakowania prosto od producenta będą jeszcze lepsze, bo nie wygniecione ani poplamione.
Cóż, prócz tego, że naprawdę niewielu producentów się odezwało, to przede wszystkim nie było już w tym magii. Przyszły opakowania prosto z fabryki, w których nigdy nawet nie było czekolady! Czegoś brakowało temu wszystkiemu… Potem nastąpił okres korespondowania na forach językowych. I tu odzew był bardzo słaby, ale jednak wartościowy – otrzymałem opakowania, m.in. z Barbadosu, Ekwadoru, Kolumbii… To było źródło najbardziej egzotycznych opakowań!
Twoja kolekcja rosła w siłę!
I rośnie nadal. Przez ostatni rok przybyło mi 1163 nowych opakowań, co w sumie daje teraz 11183 egzemplarzy. Z każdego kontynentu. W ciągu tego roku udało mi się zdobyć opakowania z 18 nowych krajów dzięki czemu spełniłem cel, który postawiłem sobie w ubiegłym roku – zdobyć co najmniej po jednej sztuce ze 100 różnych krajów. Oprócz pozyskiwania kolejnych okazów miałem dwie fantastyczne wystawy i dwa występy w telewizji, poznałem mnóstwo ludzi z zagranicy.
Masz swoje ulubione opakowanie?
Nie ma takich opakowań. Dopiero wszystkie razem razem tworzą siłę. Poza tym, wiem, że ich wartość rośnie z czasem. Bo każda stara rzecz ma wartość. Opakowanie po maśle z lat 30. też może budzić zainteresowanie. Tak natura zabytków. Owszem, cenię te opakowania, które są w pewien sposób wyjątkowe – zostały wykonane z szczególnego papieru lub są ozdobione grafiką artysty. Podobają mi się również te, które nawiązują do kultury danego kraju – prezentują malunki lub zdjęcia strojów ludowych bądź zabytków.
Tak wyjątkowe egzemplarze wymagają odpowiedniego miejsca prezentacji! Gdzie teraz trzymasz swoją kolekcję?
To bardzo wrażliwy temat… (śmiech). Nadal studiuję jeszcze, więc nie mam stałego miejsca pobytu. Wszystkie moje opakowania są zatem w moim domu rodzinnym. U rodziców. Którzy niekoniecznie są zadowoleni z obrotu sprawy (śmiech). Trzymam je w segregatorach. Te są podzielone na kraje. W związku z bardzo gwałtownym rozwojem kolekcji, przerzuciłem się również na kartony. To nie najlepsze rozwiązanie, ale tymczasowo się sprawdza. Dopóki nie stworzę jakiegoś miejsca.
Muzeum?
Albo przynajmniej gabinetu z regałami do ekspozycji. Na muzeum przyjdzie jeszcze pora!
Mateusz Wesołowski, Kolekcja Opakowań po Czekoladzie
Facebook >>> KLIK!
Blog >>> KLIK!
Brak komentarzy