Robaki i czekolada
Liofilizowane świerszcze jako dekoracja ciastka z kremem orzechowo-czekoladowym? Tarta kakaowa nadziewana larwami mącznika?! Lizaki z czekolady blond, w których zamiast nibsów chrupią owady?! Cóż, do odważnych świat należy.
Uwaga! To nie jest artykuł o wpływie jedzenia zbyt dużej ilości cukru na pojawienie się „robaków” w ciele. Ani też o tym, że czasem mniejsze lub większe i mniej lub bardziej obłe stworzonka dobierają się do niewłaściwie przechowywanej przez nas tabliczki. Okej?
Drugim najczęściej zadawanym mi pytaniem przez ludzi jest to o najbardziej ekstremalne połączenia smakowe z czekoladą jakie jadłam? Otóż, było ich całkiem sporo. Czekolada z najostrzejszą papryczką świata, z czosnkiem, pstrągiem, bekonem (polecam!), serem długo dojrzewającym, owocem duriana, kurkami, tudzież z baobabem. I pewnie jeszcze kilka, które jednak przyćmiły moje ostatnie doświadczenia gastronomiczne. Sami zobaczcie.
Stoi za nimi szef kuchni i cukiernik – Łukasz Jasiński. O Łukaszu mogłabym tu wiele dobrego napisać, ale dość powiedzieć, że jest jedną z tych nielicznych osób, które tak szaleńczo kochają swoją pracę, że zajmują się nią nawet wtedy, gdy wracają do domu. Uwielbia eksperymentować i… szokować. Prawdę powiedziawszy owady w jego menu znalazły się jednak nie tylko z chęci przekroczenia kolejnej granicy smaku lub jako jego widzi-mi-sie. Taki jest trend! Jako dziennikarka kulinarna odnotowałam już ten fakt kilka lat temu na arenie światowej, teraz coraz śmielej mówi się o nim na naszym podwórku. To produkt stosunkowo tani w hodowli, ekologiczny, nie wywołujący alergii itp. Szczerze powiedziawszy moje kiszki trzęsą się z lęku, gdy pomyślę, że owady miałyby w ogóle zastąpić tradycyjne produkty spożywcze, nie mniej dla mnie to taka kulinarna nowinka. A na takowe zawsze jestem głodna.
A teraz do rzeczy.
TAK! Zjadłam wszystkie słodkości z owadami, które wykonał do degustacji Łukasz.
Dementuję niniejszym wątpliwości wszystkich, którzy pytali o to w wiadomościach prywatnych.
Jak to smakowało? Zacznimy od tego, że Łukasz użył dwóch rodzajów owadów, które są dopuszczone do użycia w gastronomii na terenie UE. Są to larwy mącznika oraz świerszcze. Są one sprzedawane przez polskiego producenta w postaci liofilizowanej, przez co nie są twarde (tak jak suszone owoce czy warzywa), tylko lekkie i chrupiące. Pojawiły się one w jego deserach w formie mąki, dekoracji albo jako element ciastka (wkomponowane w wypiek). Jak się domyślacie najbardziej wyczuwalne były te załączone z wierzchu. Owady, jak to owady mają chitynowe pancerzyki, skrzydełka i inne sobie właściwe elementy, przez co pierwsze do czego musi przyzwyczaić się nasze podniebienie jest charakterystyczna tekstura tego wszystkiego. Koniec końców chrupią jak prażony słonecznik lub może bardziej pestki dyni. Smak? Również trochę przywodzący na myśl poprzednio wymienione nasiona i pestki. Trochę orzechowy, z lekką goryczką. Właściwie to bardzo delikatny i nie narzucający się.
Ale przecież nie jadłam samych owadów! Łukasz idealnie skomponował je z solonym karmelem i czekoladą! Rzeczywiście, wszystko w tych deserach mi pasowało.
W sumie to do degustacji przygotował:
- batonik “snickers” – kruche ciastko, karmel waniliowy z świerszczami, całość oblana rocher z czekolady, orzechów i mącznika
- tarta – korpus z kakao alkalizowanego z dodatkiem mąki z świerszczy; środek – orzechy brazylijskie z solą maldon z karmelem solonym, larwy mącznika
- financier – spód z palony masłem z oliwy z oliwek z mąką z świerszczy z dodatkiem mączników i świerszczy; środek – cremo limonkowe i krem ubijany z orzechami laskowymi i czekoladą mleczną, dekoracja – świerszcze
- tabliczka czekolady i lizaki – czekolada blond z solą morską i – oczywiście – owadami
Słodkości zjadłam sama, nie dzieląc się z nikim. Ale tylko dlatego, że każdy kogo chciałam poczęstować pukał się w czoło/ imitował odruch wymiotny/ robił face palm/ w inny mało wyrafinowany sposób odmawiał. Jak się okazuje w jedzeniu takich specyfików największą barierą jest nasza psychika, która podpowiada, że przecież owadów się nie je! Cóż, dla wielu obcokrajowców nasze narodowe rarytasy, takie jak flaczki, kiszonki, ozorki w galarecie też wprawiają kiszki w zakłopotanie.
A Wy spróbowalibyście takich deserów? Czy zostajecie przy serniczku, w którym nie może być rodzynek, a co dopiero chrupiących robali?
1 komentarz
[…] I z wielką radością próbuję wszystkich innowacji kulinarnych. Skoro jadłam już czekoladę z świerszczami i larwami mącznika, to czemu by nie spróbować wegańskiej czekolady, w której mleko zastępuje sproszkowana […]