Adwentowy przegląd czekoladowy
Trudno sobie wyobrazić grudzień bez wieńca z czterema świecami, grzańca, głosu Georga Michaela i kalendarza z 24 okienkami. Skąd właściwie wzięła się ta tradycja i dlaczego akurat czekoladki stały się symbolem radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie? Uszczknijcie nieco historii i zobaczcie jak prezentują się kalendarze najznamienitszych francuskich chocolatierów.
Kreda zamiast czekoladek
Jak wiele współczesnych zwyczajów świątecznych, tak też i adwentowe kalendarze z słodkościami w środku przywędrowały do nas z Niemiec. Zanim jednak nabrały kształtu papierowego pudełka z 24 okienkami, tak de facto XIX-wieczni chrześcijanie odliczali dni do narodzin Jezusa, oznaczając kolejne daty kredą na drzwiach. Zwyczaj ten popularny był zwłaszcza w Niemczech, gdzie szybko też pojawiły się jego różnorodne wariacje. Zamiast śladów z kredy, niektórzy zaczęli wieszać na drzwiach obrazki przedstawiajace sceny biblijne. Lub zapalać kolejne świece. I tak aż do 24 grudnia. Pomysł podłapali wydawcy papierowych gazet z Hamburga, którzy w połowie wieku poczęli załączać do nich papierowe wersje prostych kalendarzy.
Ich popularność wrosła dzięki pomocy niemieckiego drukarza Gerharda Langa, który zainspirował się prototypem kalendarza, który niegdyś przygotowała dla niego mama. Tak zaprojektował kartonową jego wersję, która ujrzała światło dzienne w 1908 roku w Monachium. A w latach dwudziestych wpadł na pomysł wycinania małych drzwiczek w tekturowym opakowaniu, z których każde ukrywało za drzwiami obraz lub werset biblijny. Produkcja kalendarzy adwentowych zaczęła zwalniać po wprowadzeniu racji papierowych w czasie II wojny światowej, ale ludzka miłość do nich nigdy nie wygasła.
Kalendarzowy mainstream
Po zakończeniu II wojny światowej Richard Sellmer ze Stuttgartu przywrócił modę na kalendarze, które następnie spopularyzowały się w całej Europie.W latach pięćdziesiątych w wielu kalendarzach zaczęto umieszczać drobne upominki, takie jak czekoladki, cukierki czy zabawki. Dzięki pamiętnej fotografi, na której prezydent Eisenhower został uchwycony podczas otwierania kalendarza adwentowego ze swoimi wnukami, kalendarze adwentowe zyskały sławę w całej Ameryce.
Pozostaje pytanie, dlaczego do dziś dnia najpopularniejsze, wręcz klasyczne wersje kalendarzy zawierają właśnie czekoladę. ale myślę, że każdy bez problemu sam odpowie sobie na to pytanie. Jeśli czekać na Święta z uśmiechem na twarzy to tylko w dobrym towarzystwie. Czekolady, znaczy się.
Francuski adwentowy szyk
Kiedy zbliża się Adwent każdy francuski chocolatier stara się zaskoczyć klientów kalendarzem adwentowym, który zachwyca graficzną oprawą pudełek. Zatrudniani do tego są znani graficy i ilustratorzy. W tym roku tradycji stało się zadość i na kontach instagramowych czołowych chocolatiers możemy zobaczyć małe cuda sztuki plastycznej, gdzie ukryte są wykwintne czekoladki najlepszej jakości.
Kalendarz w kolorze lila
Najbardziej uwagę przykuwa wyrafinowany kalendarz z butiku paryskiego mistrza czekolady i cukiernika Pierre’a Hermé. Wyrafinowanie nie powinno dziwić. Dewizą Hermé są słowa, że ze swoim wspólnikiem nie chcieli stworzyć kolejnej cukierni, ale ich głównym zamiarem było zbudowanie luksusowej marki czyli, haute pâtisserie na wzór haute couture. I to się udało. Tegoroczny kalendarz jest imitacją wieńca adwentowego w tradycyjnym liturgicznym kolorze tego okresu, czyli lilia, pokrytym motywami ozdobnymi autorstwa Safi Ouares.
W wieńcu znajdują się małe szufladki skrywające czekoladki od Hermé. Wersja limitowana kalendarza zawiera szklaną bombkę utrzymaną w podobnej, delikatnie fioletowej kolorystce wyprodukowaną ręcznie w słynnej francuskiej hucie szkła w Meisenthal.
Kalendarze geograficzne
Dom Czekolady rodziny Bernachon z Lyonu (ze sklepem stacjonarnym również w Paryżu) postawił w tym roku na tematykę geograficzną i zrezygnował z wielobarwnego opakowania, jakie często są wykorzystywane w okresie przedświątecznym. Pudełko kalendarzowe od Bernachon jest w stonowanej biało – beżowo – brązowej kolorystyce. Przedstawia kontynenty i kraje, gdzie zawitali przedstawiciele rodziny lyońskich czekoladników i krótkie historie związane z ich produktami. Kalendarz nazywa się „Le Tour du monde de Bernachon” – „Podróż dookoła świata z rodziną Bernachon”.
Także Alain Ducasse – znany restaurator i chocolatier francuski postanowił wykorzystać motywy podróżnicze. Przeniósł się na afrykański kontynent, ale nie zrezygnował z kolorów! Dlatego nasze oko ucieszą kolorowe zwierzęta, kwiaty, chmury. Autorką ilustracji jest Agathe Singer.
Bajkowa klasyka
Z kolei Dom Czekolady rodziny Pralus, którego właściciel François Pralus został ostatnio uhonorowany przez prezydenta Francji Emanuela Macron orderem za zasługi, w tym wypadku w cukiernictwie i piekarnictwie (médaille de Chevalier dans l’Ordre national du Mérite) tradycyjnie oferuje smakoszom kolorową torbę z ukrytymi dwudziestoma czterema, wysoko gatunkowymi czekoladkami. Grafika nie jest specjalnie oryginalna, ale barwne opakowanie, dyskretnie umieszczone motywy mikołaja i smaczne czekoladki sprawią przyjemność każdemu.
Belgijski chocolatier Pierre Marcolini, także od lat obecny na rynku paryskim, wypuścił kalendarz, którego pudełko imituje bajkową, idylliczną stację narciarską, a bohaterami zimowych sportów są zwierzęta. Odnajdywanie ich, nazywanie będzie wesołą zabawą zwłaszcza dla małych dzieci.
W najstarszym, paryskim sklepie z czekoladkami „A la mère de famille” kupimy w tym roku kalendarz w formie domu, który przedstawia słynny sklep. Graficzka Pénélope Bagieu oddała wszystkie szczegóły budynku dodając oczywiście elementy dekoracyjne tak, by można było poczuć atmosferę świąt.
W paryskim klimacie
Jean – Paul Hévin, następne znane nazwisko na czekoladowo – cukierniczej mapie Paryża, w tym sezonie urzekł kalendarzem w formie paryskiej kamienicy. Na wieczku pudełka widnieje symbol Paryża, czyli wieża Eiffla przyozdabiana przez postacie świątecznymi lampkami. Kalendarz od Jeana – Paula Hévin nie ma kolorów, ale i tak przyciąga uwagę delikatną grafiką, a architektura stolicy Francji jest już wystarczająco piękna, by i w takiej wersji przyciągać uwagę.
Niespodzianka!
A na koniec niespodzianka! Taką zapewnił nam w tym roku chocolatier z Annecy – Patrick Agnellet. Jest nią urocza, pełna misternych detali czekoladowa karuzela w formie kalendarza. Można powiedzieć, że to uczta dla oczu i rzecz jasna dla podniebienia. Koszt takiego cudeńka – 139 euro.
To tylko kilka kalendarzy od znanych francuskich chocolatier, którzy tradycyjnie Adwent umilają nam swoimi wyrobami. W tym wypadku pytanie „jak to jest zrobione” ustepuje jednak innemu – „jak tu nie zjeść od razu wszystkich, ukrytych czekoladek”?
Czekoladowo-adwentowe ciekawostki
- Największy na świecie kalendarz adwentowy stanął w 2007 roku na stacji St. Pancras w Londynie. Mierzył 72 m wysokości i 23 m szerokości
- Kevin Strahle jest rekordzistą w zjedzeniu wszystkich (jak tak można?!) czekoladek z kalendarza adwentowego w czasie 1 minuty i 27,84 sekundy.
- Jednym z najdroższych kalendarzy adwentowych, jakie kiedykolwiek trafiły na przysłowowie „sklepowe półki” jest kalnedarz wydany przez Porsche Design. Tylko 1 egzemplarz trafi na każdy kontynent świata i kosztuje jedynie… 1 Million USD. Mierzy 1,75 m i jest wykonany z aluminium.
Dziękuję za ogromną pomoc w przygotowaniu tekstu Kasi Szarek
1 komentarz
[…] Historia kalendarza Adwentowego >>> KLIK! […]