Ku pamięci dawnych czekolad – niezwykła kolekcja Ewy
Jedni zbierają znaczki, inni magnesy na lodówce lub korki po winie. A są i tacy, którzy jako cenne trofea traktują… opakowania po zjedzonych tabliczkach czekolady. I ma to swoje uzasadnienie! Wiele z nich to wręcz kolekcjonerskie dzieła sztuki i świadectwa minionej epoki. Poznajcie kolekcję takich pamiątek, którą stworzyła Ewa.
Jakiś czas temu Ewa założyła profil na Instagramie – „Dawne czekolady i nie tylko”, gdzie prezentuje swoje małe skarby. – To nie tylko papierki. To wspomnienia – mówi. Jej kolekcja liczy już 1500 sztuk i nie przestaje rosnąć. – To kawałek mojego dzieciństwa, pełnego marzeń, tęsknot i małych radości. Zaczęło się, gdy miałam trzy lata. Koleżanka moich rodziców podarowała mi swoją małą kolekcję – kilka pięknych, kolorowych papierków po czekoladach. Dla mnie, dziecka urodzonego w latach 70-tych, kiedy wszystko było szare i skromne, były to małe skarby. Od tamtej pory zbierałam je z prawdziwą pasją.
Czekolada jako marzenie
Choć zbierała opakowania, rzadko miała okazję jeść same czekolady. – Moi rodzice nie mogli sobie pozwolić na takie luksusy, więc większość moich pierwszych opakowań dostawałam od sąsiadów, znajomych, czasem od kogoś, kto wrócił z zagranicy i pamiętał o mojej kolekcji.
Punktem zwrotnym był moment, gdy tata przywiózł z delegacji w Austrii aż 60 czekolad. – Byłam w siódmym niebie! Jadłam je powoli, z namaszczeniem, a opakowania układałam w pudełku, oglądałam, wąchałam. Do dziś je mam.
Zbieranie z czasem nabrało większego rozmachu i różnorodności. Ewa chodziła z kolegami po wiosce, zbierała butelki, a w domu – z namaszczeniem – odklejała etykiety z piw, win, serków topionych. – Każdy kolorowy papierek był dla mnie jak mała pocztówka z innego świata.
Kolekcja z duszą
Dziś jej kolekcja liczy około 1500 opakowań – i nie chodzi tu o wartość kolekcjonerską. – Niektóre z nich są dla mnie bezcenne nie dlatego, że są rzadkie, ale dlatego, że wiążą się z konkretnymi wspomnieniami.
To z tych emocjonalnych powiązań narodziło się zainteresowanie designem i historią grafiki użytkowej. Ewa zna nazwiska niektórych projektantów i historie marek. – Szczególne miejsce w mojej pamięci zajmują czekolady Społem, zwłaszcza te imienne: „Ewka”, „Agnieszka”, „Ania”.


Ewa opowiada o Danucie Muszyńskiej, która malowała subtelne portrety dziewczynek w ludowych strojach – opakowania, które dla pokolenia PRL były czymś magicznym. Wspomina też Karola Śliwkę – twórcę znanych znaków firmowych – oraz Janusza Stannego, którego ilustracje tchnęły w opakowania lekkość i humor.
Instagram jako wehikuł czasu
W pewnym momencie postanowiła podzielić się swoją pasją z innymi. Tak powstał profil „Dawne czekolady i nie tylko”. – Chcę, by ludzie mogli wrócić na chwilę do czasów, gdy czekolada była świętem, a jej opakowanie – małym dziełem sztuki. Dziś to nie tylko wspomnienia – to także rodzinne dziedzictwo, bo kolekcjonować zaczęła także córka Ewy. Tyle że współczesne opakowania.
– Patrzę na nią i widzę siebie sprzed lat, jak z wypiekami na twarzy układam swoje papierki w pudełku. Może kiedyś spojrzy na nie z taką samą nostalgią?


Od Milki po PRL
Na profilu pojawiają się również znane marki, jak Milka. – To klasyka. Jej opakowanie jest ponadczasowe i rozpoznawalne na całym świecie.
Choć Ewa nie pracuje zawodowo w grafice czy projektowaniu, jej wiedza i wrażliwość są wyjątkowe. – Nie patrzę na opakowania okiem eksperta, lecz kolekcjonera. Przez lata obserwowałam, jak zmieniała się estetyka: lata 70. i 80. to prostota, funkcjonalność, ale miały swój urok.
Fascynuje ją szczególnie epoka PRL-u, gdy brak materiałów wymuszał kreatywność. – Opakowanie „Kolekcjoner”, które niedawno udostępniłam, było robione z użyciem zwykłego stempla. A jednak miało duszę.
Wedel, Wawel i włoski geniusz
Jej ulubioną marką pozostaje Wedel – z jego imponującą historią od 1851 roku i słynnym podpisem „E. Wedel”. Ewa zachwyca się brandingiem, który rozwijano już w dwudziestoleciu międzywojennym. – W 1926 roku Jan Wedel zlecił Leonetto Cappiello zaprojektowanie plakatu. Tak powstał chłopiec na zebrze – ikona! Uwielbiam włoski design – jak nie kochać kształtów Ducati czy Alfa Romeo?
Obserwowała też ewolucję Wawelu – od heraldycznych symboli po minimalistyczne formy z czasów PRL i współczesne rebrandingi. – W 2022 roku dodano koronę i datę „1898”. To przykład, jak marki balansują między tradycją a nowoczesnością.


Dziś: personalizacja, ekologia, ale… tęsknota
Jak Ewa ocenia dzisiejsze opakowania? – Są bardziej dopracowane, estetyczne, zróżnicowane. Łączą estetykę z ekologią, a technologia pozwala tworzyć unikalne projekty. Ale mnie wciąż najbardziej poruszają te najstarsze. Bo jak mówi się o designie – minimalizm zawsze się obroni.


Konto Ewy na Instagramie: Dawne czekolady i nie tylko
Tekst: Kasia Szarek
Brak komentarzy