Żona głodna
Pierwszy raz, w którym zorientowałam się do jakiego gatunku żon przynależę wydarzył się w bardzo niewinnych okolicznościach. To był sobotni poranek. Właśnie w takich okolicznościach mamy czas i chęci na wspólne śniadanie, które nie stanowi na chybcika przełknięta smutna kanapka ( czyt. czerstwy chleb pszenny z masłem i szynką z całą pewnością nie szwarcwaldzką). Stawiamy na stole całą zawartość lodówki, na którą zazwyczaj składają się: ugotowane na miękko jaja z majonezem, ser mozarella z pomidorkami koktajlowymi, dobrej jakości szynki, parówki, wszelkiego rodzaju warzywa i przyprawy. W takich okolicznościach nie trudno wyjść na żarłocznego osobnika płci żeńskiej. Jednak, gdy orientujesz się, że twój małżonek ma już serdecznie dość, a ty nie czujesz oporu przed posmarowaniem kolejnej kromki grubą ilością masła i włożeniem jej do ust, możesz przeczuwać, że coś jest na rzeczy. To może być PMS, tasiemiec, ciąża lub… zwykły głód. Nienasycenie. Chrapka na coś więcej…
Brak komentarzy