Festiwal pełen prawdziwej czekolady – relacja
Jeśliby rzucić w tłumie hasłem „bean-to-bar” to z pewnością tylko jedna na kilkadziesiąt rąk podniosłaby się z prośbą o kostkę czekolady. Tak, Polacy nadal dopiero odkrywają nowy ląd zwany rzemieślniczą czekoladą. Dlatego tak ważne są pojawiające się na słodkiej mapie Polski wysepki, na których tej czekolady można spróbować! WeForm już od kilku lat uskutecznia Festiwal Czekolady, który wędruje nie tylko po największych, ale też wyjątkowo urokliwych miastach Polski. W tym roku, mimo ambitnych planów, zawitał najpierw do Lublina i Łodzi, następnie do Katowic, a potem – po covidowej przerwie – do Sandomierza.
Tak się złożyło, że sprawa szerzenia dobrej nowiny o czekoladzie jest dla mnie na tyle ważna, że zagościłam na sandomierskiej edycji z mikrofonem w ręku. Innymi słowy, robiłam za konferansjera.
Nie zniweczyło to planu spróbowania nowości u wystawców z wyjątkowymi produktami. Zanim przejdę do owych produktów, pozwolę sobie nadmienić, że wbrew obawom organizatorów, ludzie przybyli wyjątkowo tłumnie i mimo iście wakacyjnego upału, ochoczo kupowali czekoladę. Ta była obecna w naprawdę każdej postaci – tabliczek, pralin, trufli, ciast (brownie!), lodów, polew, napoju, fontanny, a nawet z… oscypkiem (to już chyba tradycja tego festiwalu).
Oprócz czekolady, zgodnie z nazwą festiwalu były też inne słodkości. Rzemieślnicze, ma się rozumieć – genialne greckie chałwy, baklavy, sękacze, lizaki… A także kraftowe trunki alkoholowe i rękodzieło w różnej postaci. Tak, Festiwal Czekolady i Słodkości WeForm to wydarzenie, które ma charakter wydarzenia nie tylko specjalistycznego, ale właśnie dzięki temu odwiedzają go różne grupy zwiedzających i jeszcze większe kręgi mogą usłyszeć dobrą nowinę o czekoladzie. I… zakochać się w niej!
Dobrym sposobem na zakochanie się w prawdziwej czekoladzie jest odwiedzenie stoiska polskich dystrybutorów Zottera (Marcin Data wraz z żoną Emilią). Nie ukrywam, że to od lat jedna z moich ulubionych marek, która za każdym razem zaskakuje mnie swoją ofertą! Tym razem zaopatrzyłam się w czekolady o smaku: coca coli i popcornu (też czujecie szybsze bicie serca przy czytaniu?); pistacji, sera, rodzynek i nugatu orzechowego; tamaryndowym ganache; algami, ananasem i karmelem oraz pistacjową. Tak ta ostatnia brzmi całkiem „zwyczajnie”, a jednak smakuje jak skrawek nieba! Seriously!
Pojawiły się nowe setki, a także czekolady ciemne nadziewane. Nowością są też tafle owocowe, które do tej pory były gładkie, podczas, gdy teraz zawierają dodatkowe kawałki owoców. Istna eksplozja owocowego smaku! Zotter wypuścił też kontynuację swojego cykl czekolad, w których używa pięciu wyselekcjonowanych najlepszych ziaren i wkłada je na rok do beczki po whisky. Ale moim największym hiciorem i odkryciem były kremy dosmarowania: konopny, maślany karmelowy, migdałowy – absolutna gładkość i pełnia smaku. Przepadłam!
Jeśli mówimy już o ciekawostkach, a nawet – dla niektórych – dziwactwach to nie sposób nie wspomnieć Gang Czekoladożerców, który od jakiegoś czasu również gości na festiwalach WeForm. Nie trzeba nawet próbować czekolad tej marki, by przekonać się, że są jedyne w swoim rodzaju. Wystarczy spojrzeć na producenta – Sebastian Blaumanna, który obsługiwał w Sandomierzu swoich klientów… boso! Ta wyjątkowo ciekawa postać częstowała czekoladami antywirusowymi, czyli Garam masala oraz… ajurwedyjską. Czekolady te nie tylko mają zabijać bakterie i wirusy, ale być po prostu kawałkiem zdrowia, dlatego zamiast zwykłego mleka zawierają to roślinne oraz ksylitol zamiast cukru białego.
Cóż, ja akurat jem jestem wszystkożerna, toteż z przyjemnością spróbowałam jego nietuzinkowych produktów, ale zaraz potem ruszyłam dalej rozkoszować się tymi konwencjonalnymi (a nie mniej ciekawymi!) produktami. Jak rok temu spotkałam Angelikę Rozmus-Dworzecką, właścicielkę Czekoladowej Chatki, która jest mistrzynią pralin. Jakie smaki pojawiły się w biżuteryjnej formie czekolady? Lawenda, wędzona, masło orzechowe, piernik, hibiskus i wiele innych! Ale moje podniebienie zachwyciła premierowa landrynka!
Długo trwało stworzenie tego smaku. W nadzieniu znalazły się skórka cytryny, pomarańczy i soki z cytrusów – mówi twórczyni wyjątkowych pralin.
Na stoisku Czekoladowej Chatki zaopatrzyłam się też w pitną czekoladę, która zapakowana była w… probówce! Po zużyciu proszku z piankami fiolkę można potem wykorzystać, na przykład, na przyprawy! Jednym słowem – recykling pełną para!
Warto tu być! Pokazać się szerzej jako firma. Jest tu bardzo dużo ludzi, więc można nawiązać nowe kontakty, branżowe przyjaźnie, a to wszystko pomaga w dalszym rozwoju, bo bizes to przede wszystkim relacje.
Praliny, ale też trufle i tabliczki z przeróżnymi dodatkami znalazłam też na stoisku Manufaktury u Dziwisza. Mam ogromny sentyment do tego producenta, ze względu na to, że to jeden z pierwszych jakiego poznałam na Festiwalu Czekolady WeForm. Ryszard Lubicki, czyli absolutny specjalista i pasjonata od herbat i czekolady ma w swojej ofercie takie perełki jak wędzone (nie suszone) na dymie śliwki w czekoladzie, czekoladę z pijanym ziarnem kakao (więcej o tym szaleństwie przeczytacie tu >>> KLIK!) lub czekoladę z herbatą matcha.
Rozmowa z nim była o tyle interesująca, że poprzez kolejne edycje obserwuje on zmianę zachowania konsumentów:
Jestem wystawcą festiwalu od samego początku jego istnienia. Ostatnie dwa lata to mega skok! Konsumenci się zmienili, potrafią docenić czekoladę, co przekłada się na zwiększoną sprzedaż. Ale to nie jest najważniejsze. Ten festiwal to dla mnie możliwość spotkania z pozostałymi rzemieślnikami, którzy produkują czekoladę bean-to-bar. Zatem to możliwość poszerzenia wiadomości i umiejętności. Spotkanie rozwojowe.
Choć Beskid Chocolate pojawił się stosunkowo niedawno, stał się nieodłącznym elementem festiwalu WeForm. Również zaprezentował sporo nowości, wśród których największą sensację i zainteresowanie wzbudzała tabliczka z… oscypkiem! Cóż, w końcu to czekolada z serca gór! Jak smakują drobinki suszonego oscypka wkomponowane w mleczną tabliczkę, której smak przełamuje suszona żurawina? Naprawdę zacnie! Tak samo zaskoczył mnie pozytywnie smak surowej czekolady, którą premierowo zaprezentował Janek Woźniak, właściciel marki. Czekolada na bazie nieprażonych ziaren Kolumbia Tumaco 67% zawiera wyłącznie cukier trzcinowy. Dla wielbicieli wytrwanych smaków pojawiła się też kolejna pozycja z serii „Beer time”, czyli mocno podchmielona Ipa.
A oprócz tego były też czekoladowe narzędzia, figurki od Angelina Chocolate, Cukiernia Dybalski z bogatą ofertą wszystkiego, co może powstać na bazie czekolady, bakalie i orzechy w czekoladzie.
Natomiast mnie osobiście zaintrygował zapach pomarańczy skąpanej w czekoladzie, który dobywał się z… świecy! Jeszcze bardziej zachwycił mnie on, gdy posłuchałam opowieści Moniki Słowińskiej (Bio Sensual) o tym jak powstają jej świece. To jej autorskie połączenie wosku pszczelego, masła kakaowego, spożywczego aromatu czekoladowego (bez alkoholu) i olejku eterycznego ze słodkiej pomarańczy.
Prowadzę firmę od 10 lat i byłam już na wielu różnych festiwalach. To, co mnie urzeka w tym to fantastyczna organizacja, a przede wszystkim ciekawi i inspirujący ludzie.
Monika zdecydowała się na udział w Festiwalu Czekolady ze względu na (nie zawsze oczywiste) konotacje zapachu z jedzeniem.
Aromaterapia działa na zmysły, zapachem możemy przywołać wspomnienia, pobudzić apetyt, podziałać zdrowotnie.
Świece są wegańskie i zgodne z zasadą zero waste, bo słoiczki po wypaleniu można wtórnie wykorzystać. A co najfajniejsze, topiący się wosk cudownie pachnący czekoladą spełnia zastosowanie balsamu do ciała! Doskonały do masażu…
Oj, tak masaż stóp by się przydał po 3-dniowym maratonie!!! A i tak już czekam na kolejne edycje. Jeśli sytuacja pozwoli to do zobaczenia w grudniu w Katowicach! Ja będę na pewno, bo to jedyna taka okazja by spotkać na żywo producentów wyśmienitych czekolad i pasjonatów tego produktu i zamienić z nimi słowo. I podjeść czekolady, ma się rozumieć!
A jeszcze wcześniej zapraszam Was do Węgierskiej Górki 21 listopada na II edycję czeko degustacji. Mamy jesień, czekolada rządzi!
Brak komentarzy