Czekolada prosto z sawanny – testuję tabliczkę z baobabem
Czekolada z baobabem – dziwactwo? Fanaberia? Nic z tych rzeczy, raczej etyczna misja. Co to znaczy? Jak wygląda owoc drzewa odwróconego korzeniami do nieba? Czy baobab ma jakiś konkretny smak? I skąd w ogóle wytrzasnąć tabliczkę z tak egzotycznym dodatkiem?
Być może „Mały Książę” sprawił, że sądzicie, iż baobaby rosną wyłącznie na jego maleńkiej planecie. Tymczasem są one powszechnym elementem afrykańskiego krajobrazu. Mimo, że są tam powszechne ich widok jest dość nietuzinkowy, bo jeśli przez dłuższy moment zawiesić na nich oko, to okazuje się, że wyglądają jakby rosły korzeniami do nieba.

Przez samych mieszkańców kontynentu nazywane są „drzewem życia”, jako że są nader żywotne – niektóre potrafią przetrwać nawet 5 tys. lat!!! Baobaby są szeroko wykorzystywane w przemyśle, kosmetyce, a także w kulinariach, gdzie używa się ich owoców. Zagadka dla wiernych fanów bloga i czekolady – co Wam one przypominają?
?

Made in Africa
A no właśnie! Prawda, że są bardzo podobne do kabosów – owoców kakaowca?! Ale nie dlatego znalazły się w tabliczce MIA. MIA Chocolate to bowiem producent czekolady, którego od 2017 roku założeniem pierwotnym i misją przewodnią jest produkcja czekolady w oparciu o produkty wyłącznie pochodzenia afrykańskiego. Misja ta ma swoje ściśle etyczne przesłanki. Jak czytamy na stronie MIA, w świecie czekolady 99% produktów na rynku jest wytwarzanych z dala od miejsca uprawy kakao, co sprawia, że na czekoladzie najmniej zarabiają ci, którzy kakao uprawiają (prowadzą plantacje kakaowców). „MIA jest produkowana w Afryce od ziarna do tabliczki, aby stworzyć czterokrotnie większą wartość niż eksport surowego kakao i wspierać wykwalifikowanych pracowników w tym procesie, od produkcji czekolady po poligrafię i przemysł usługowy. Jesteśmy zaszczyceni mogąc współpracować z firmą Proudly Made in Africa, aby zapewnić, że produkty nie tylko są wytwarzane w Afryce, ale przede wszystkim z lokalnych składników i materiałów, tworząc więcej miejsc pracy na kontynencie, gdzie pojedynczy dochód może wystarczyć na utrzymanie całej rodziny” – czytamy w manifeście producentów – Bretta Beach i Sarah Lescrauwaet.
Rozumiecie ten paradoks? Tam, skąd pochodzi aż 65% światowego kakao (tak, większość czekolad, które kupujecie w marketach jest z ziaren z tego regionu skupowanego przez wielkie koncerny czekoladowe), społeczności afrykańskie czerpią korzyści z tego przemysłu dosłownie w niewielkim procencie. Ci, którzy stanowią samo źródło czekoladowego przemysłu (bo pracują przy uprawie i zbiorach kakaowca) zarabiają na tym najmniej! Brett i Sarah pomagają lokalnym społecznościom, ucząc ich właściwej fermentacji i suszenia ziarna, a także będąc łącznikiem miedzy rolnikami a lokalnymi fabrykami.
Odwiedź stronę producenta czekolady MIA >>> KLIK!
Po baobab do Łodzi
Ja moją tabliczkę od MIA kupiłam w sklepie Sekrety Czekolady w cenie 32 zł. 75 gramowa tabliczka o zawartości kakao 65% zawiera proszek z suszonego baobabu, a z wierzchu posypana jest chrupiącymi nibsami i solą. Czy baobab wprowadził jakieś nuty smakowe do czekolady? Cóż, objadając się całe życie jabłkami i mango i ledwo kojarząc jak wygląda owoc baobabu, nie mam pojęcia jak smakuje sam w sobie (Wikipedia podpowiada, że ten przypomina smak tamaryndowca, cokolwiek to jest…). Nie mniej nie wyczułam w tej czekoladzie nic nadzwyczajnego. Jest ona bardzo przyjemna, jak to czekolady z ziarna z Madagaskaru, które charakteryzują się nutami czerwonych owoców. Natomiast sam dodatek baobabu się chwali, jako że – tak samo jak ziarna kakao – jest on afrykańskim superfoodem. Baobab zawiera ogromne ilości wapnia, ale też witaminy C i antyoksydantów.

Jedz baobab, bądź wielki (jak baobab!)
Dlaczego warto jeść czekolady MIA? Nie tylko dlatego, że mając świetny skład, są smaczne i zdrowe. Kupując produkty tego producenta dokładamy swoją małą cegiełkę, by zmienić branżę czekoladową na lepszą. Bardziej uczciwą. „Wierzymy, że najlepszy smak i uczciwy łańcuch dostaw mogą iść z sobą w parze i właśnie to staramy się realizować w każdej tabliczce” – mówią Sarah i Brett.

A Wy dacie się skusić na baobaba w czekoladzie?
1 komentarz
Bardzo fajnie przedstawiony temat. Rzeczowo, konkretnie, do celu. Część podobnych artykułów przygniata odbiorcę np. ilością tekstu. U Ciebie tego nie odczułem, za to mam wrażenie, że zdobyłem istotne informacje. Dzięki!