Wiosenny bajzel – Eton mess
Czujecie się osaczeni przez zdjęcia perfekcyjnie wypucowanych okien? Bajecznie przystrojonych domów? Idealnie poukładanych ubrań w szafie? Zajrzyjcie do mnie! Przekonacie się, że zawsze może być gorzej, niż u was. A bałagan może być… słodki.
Wybiła godzina 22.00. Według planu tego dnia i o tej porze miałam mieć już umyte okna. Uprane firanki. Wyrośniętą rzeżuchę. Zrobione wielkanocne zakupy. Zagniecione ciasto na mazurek. I pokój w sercu. Co tu dużo mówić, pokój mam, ale cały zabałaganiony… W tym roku pobiłam swój niechlubny rekord, bo nie mogę odhaczyć ani jednego punktu z listy. Cóż, moje ambitne zamysły boleśnie zderzyły się z rzeczywistością. I to dosłownie…
Tego popołudnia stwierdziłam, że nie podobna zabierać się do wiosennych porządków, mając nieporządek w głowie. Toteż zamiast zabrać się do tych nieszczęsnych okien, najpierw wybrałam się na spacer. Musiałam odpowiedzieć sobie na kilka zasadniczych pytań. Dlaczego podczas, gdy inni robią żurek na własnej roboty zakwasie ja na dzień przed Wielkanocą stoję w długiej kolejce po pęto białej kiełbasy. Czemu moja rzeżucha rośnie tak wolno? I jak to się dzieje, że w mojej szafie panuje ustrój anarchiczny, mimo że od Bożego Narodzenia wprowadziłam tam porządek w iście królewskim stylu? Ubrałam kalosze i wsiadłam do poczciwego citroena, by dojechać do pobliskiego lasu, w którym czekała na mnie pusta ścieżka działająca skuteczniej, niż valium. Myślami już po niej dreptałam, gdy nagle głośny huk sprawił, że i ten punkt programu roztrzaskał się na kawałki.
Podobnie jak przód mojego auta… To była moja pierwsza porządna kraksa w życiu.
Teraz to się dopiero zrobił niezły bajzel! Zamiast zabrać się za okna, trzeba auto odstawić do mechanika. Tego dnia z resztą nie tylko ono poszło w odstawkę. Nie wykonałam żadnego punktu planu. A pytań w mojej głowie tylko przybyło. Dlaczego to mnie zawsze przytrafiają się tego typu historie? I czemu auto, do którego wjechałam z tyłu miało większe odrapania z przodu i z tyłu? I po jaką cholerę jego kierowca zahamował gwałtownie, mimo że nie było przed nim znaku stopu, ani nawet żółtego trójkąta? Zaraz, zaraz… W wydziale kryminalnym nie pracuję, ale coś mi jednak mówi, że on to zrobił… specjalnie. Wiecie, są na świecie i tacy, którzy robią takie numery i mają znacznie większy bałagan w głowie, niż ja w domu.
Wieczorem, rozwiązując krzyżówki w łóżku, rozwiązałam i tą sprawę. Miałam już pewność. To się faktycznie stało specjalnie! To znaczy nic nikomu nie dowiodłam, ale uświadomiłam sobie, że w ten oto bolesny sposób wszechświat przypomniał mi o… zatrzymaniu się. Bardziej dobitnie już chyba nie mógł! Mógł być chociaż mniej bolesny. Ale w gruncie rzeczy dopiął swego – dosłownie się zatrzymałam w moim życiowym pędzie. I bynajmniej nie po to, by ruszyć do maratonu sprzątania.
Znacznie gorszy, niż bałagan wokół nas, jest ten w nas samych. I to jest sprawa, na którą trzeba faktycznie znaleźć czas. Wcale nie chodzi tu o odpowiadanie sobie na wszelkie galopujące pytania, które dręczyły mnie od kilku dni. Raczej poukładanie priorytetów. że w gruncie rzeczy dom jest do mieszkania, a nie pokazywania go jak eksponatu w muzeum lub chwalenia się nim na Instagramie. A Święta odbędą się, czy kupię kilogram białej kiełbasy czy dwa, czy też bez niej. Gdy człowiek uświadomi sobie, co jest ważne i ujarzmi chaos w głowie, wtedy nie przeszkadzają już krzywo ułożone książki na półce. I nieodpowiednio powkładane naczynia w zmywarce oraz fakt, iż na miejscu sera w lodówce leży butelka wina. Wreszcie – nieumyte okna. Bałagan wcale nie jest taki zły. Ba, może być słodki! Dowodzi, że w tym domu ktoś mieszka i ma ciekawsze zainteresowania, niż ścieranie kurzu. A literalnym dowodem na to jest też brytyjski deser, który poznałam lata świetlne temu dzięki szefowi kuchni Arkowi, gdy mieszkałam w Londynie – Eton mess. Kto nie potrafi w bałaganie znaleźć szybko słownika angielskiego, śpieszę z tłumaczeniem – mess to bałagan!
Tak, dobrze myślicie, Eton mess to taki deser, w którym bałagan właśnie jest celem, a nie wypadkiem przy pracy!
Wiosenny Eton mess
Składniki:
200 ml śmietany
Kilka bezików
Borówki, truskawki i inne owoce leśne
100 g czekolady
Listki świeżej mięty
Wykonanie:
Ubij śmietanę na sztywno. Pokrusz bezy. Posiekaj czekoladę. Wkładaj do pucharków wszystkie składniki byle jak. Odłóż na bok wszystkie obowiązki. Zaakceptuj bałagan. Zjedz deser. Zyskaj porządek w sobie.
A u Was okna umyte?!
Brak komentarzy