Czekoladowe ciastka owsiane – pochwała zwyczajności
Zwyczajność jest fajna. Przypominają o tym te ciastka, których skład i wykonanie jest proste jak życie Amisza. Prostota pozwala lepiej poczuć Boga. Albo – jak w tych ciastkach – mocniej poczuć czekoladę.
Dawno, dawno temu chodziło się parami do kina. Jadło rękoma (bez rękawiczek!) popcorn ze wspólnej torebki. Mało tego, czasem i oblizywało palce. Gdy jadło się słodki popcorn (tak, naprawdę istnieją takie dziwactwa). Albo słodkie lody. Tak, tak – kiedyś tam chodziło się też do kawiarni. Do restauracji. Potem zaś – do lasu. Na fitness. A i jeszcze na paznokcie czasem.
Pamiętacie jeszcze?
Teraz co najwyżej mogę iść na kawę. Do kuchni. Wyskoczyć na obiad. Na kanapę. Stać po lody w kolejce. Do zamrażarki. A największą przygodą może być odkrycie w skrzynce z lodami resztek bigosu z Sylwestra. Ewentualnie koperku.
Tak, życie stało się nudne jak menu w szkolnej stołówce. Ale tak właściwie czy nuda w ogóle jest zła? Hmm… sądząc po reakcjach niektórych, zdawać by się mogło, że im srodze doskwiera…
Cóż, wszyscy przyzwyczailiśmy się do tego, że świat to taki nielimitowany czasowo park rozrywki, w którym wiecznie coś się dzieje. Coś można odkryć. Z czegoś skorzystać. Gdzieś pojechać. A ciastka w witrynie cukierni przypominają bardziej małe jadalne dzieła sztuki, w których ilość warstw i struktur dorównuje temu, co niektóre instagramowe „gwiazdy” wyprawiają za pomocą filtrów i makijażu ze swoją twarzą i talią. To się nazywa monoporcje. Mam na myśli te wysmakowane i eleganckie ciastka, nie ludzi.
Ja nie mam ani Photoshopa, ani takich zdolności cukierniczych, ani silikonu. To znaczy – mam w kuchni silikonowe foremki na muffinki. Jestem skazana – wraz z milionami innych ludzkich istnień – na jedzenie zwyczajnych ciastek. I zwyczajne życie. Czy bluźnię na tego kto zamknął mnie w rozkosznej klatce moich 50 m kwadratowych? Czy szukam winnego wrzucając do jednego worka Trumpa, szefa WHO, Morawieckiego i tego Chińczyka, który zeżarł na śniadanie nietoperza (hm… a może to był jednak łuskowiec)?! Nie.
Bo życie nie kończy się na wyjściach do teatru, kina i dance floory. Bo nie zginę, jeśli nie kupię nowej kurtki na wiosnę. A co gorsza nie pokażę się w niej przed ludźmi. Moje istnienie nie straci też sensu, jeśli nie pójdę na fitness. I nie będę miała zrobionych paznokci i przyciętych równo brwi. Nie załamię się jeśli w tym roku nie pojadę na dalekie (albo nawet żadne!) wakacje. I nie opublikuję na Instagramie fotorelacji zatytułowanej: „Gdzie to ja nie byłam!”. A także przy okazji nie zaliczę kilku modnych cukierni (auć!)…
Ale jeśli ludzkość zaczęłaby gardzić ciastkami owsianymi – bo ptysie, krewetki, sushi, eklery i paris brest lepiej się prezentują na zdjęciach – to rzeczywiście niezbyt świadczy o kondycji tego świata…
A gdyby tak nie zabrakło wakacji i ciastek, którymi można się pochwalić w mediach społecznościowych, tylko w ogóle samych mediów społecznościowych? Internetu?! Zdaje się, że to mogłoby pochłonąć więcej żyć, niż mały paskudny wirus. Przetrwali by tylko Amisze. I garstka dziwaków.
Żeby nie było – cholernie tęsknię za tamtą normalnością. Pomnóżcie to cholernie razy sto, a będziecie wiedzieć jak bardzo. Równie bardzo jednak coraz częściej zastanawiam się czy naprawdę zwyczajne życie stało się tak nieznośne a my sami dla siebie tak nudni by nie móc bez jęczenia i narzekania z tym wszystkim wytrzymać? A może trzeba by było im dać do zjedzenia Snickersa takie ciastko owsiane?
Czekoladowe ciastka owsiane
400 g płatków owsianych górskich
200 g czekolady 70%
50 g czekolady ciemnej do polewy
5 bardzo dojrzałych bananów
¼ kostki masła (50 g)
2 jaja
2 łyżki mąki jaglanej lub ryżowej (zwykła też da radę)
200 ml śmietany 30%
Czekoladę roztopić z masłem i śmietaną. Do gorącej mieszanki wsypać płatki. Odstawić do lekkiego ostudzenia. Wsypać mąkę, dodać roztrzepane jaja i wymieszać. Następnie rozgniecione banany. Wszystko wymieszać. Odstawić na ok pół godziny (lepiej będzie się formować ciastka). Formować na blaszce okrągłe płaskie ciastka. Piec ok 15-20 min. z termoobiegiem w 170°C.
Polewa – prosta sprawa! Roztopić w kąpieli wodnej czekoladę z odrobiną (czyt. łyżeczką) masła. Polać. Opcjonalnie posypać – orzechami, chrupkami, wiórkami kokosowymi. Co kto ma pod ręką. Byle nie był to kot.
A jak Wam smakuje zwyczajność?
Brak komentarzy