Dzika żądza
Czekolada wymaga czasu. Zarówno jej wykonanie jak i degustacja. Długie godziny konszowania domagają się powolnego delektowania się każdą kostką zjadanej tabliczki. A co jeśli targa nami dzika żądza? Przymus szybkiego zjedzenia całej tabliczki? Czy tak w ogóle można?
Od jakiegoś czasu modne jest życie w wersji slow. Zwłaszcza, jeśli chodzi o jedzenie. I bardzo dobrze! Po dekadzie podkręcania obrotów życia i konsumpcji, okazało się, że ludzie tęsknią do ślimaczego trybu. Błogiego zatracenia się w „tu i teraz”. Nic dziwnego! Przecież w ciągłym biegu nie można zobaczyć i poczuć tego, co stojąc w miejscu. Człowiek w pośpiechu wiele traci. Nie tylko kalorii. Wystarczy wykonać prosty eksperyment by się o tym przekonać. Weźcie dwie kostki naprawdę dobrej czekolady. Jedną pogryźcie tak szybko jak tylko potraficie i przełknijcie w tym samym błyskawicznym tempie. Drugą połóżcie na języku i pozwólcie się rozpuścić. Nie połykajcie zbyt szybko – niech rozpuszczona czekolada otuli wasz język i podniebienie. Zamknijcie oczy. Czujecie? Owoce cytrusowe, kwiaty, czarna porzeczka, tytoń, śmietanka… Właśnie tak wygląda świat smakowany powoli. Odkrywamy to, co głęboko ukryte. Degustacja czekolady jest tego świetną ilustracją.
Bosko to smakuje. Pięknie to brzmi. Tylko… czasem człowiek jest tylko człowiekiem. Wiecie, pojawią się w nim impulsy. Dzikie żądze. Zwłaszcza, jeśli na zbyt długo przyprawił siebie samego o głód. Wtedy nie sposób przestrzegać zasad degustacji. Ani nawet savoir-vivre. Wtedy trzeba działać szybko, bez zbędnego namysłu.
Gdy rządzi nami dzika żądza, jest tylko jeden sposób na jej zaspokojenie. Szybki krem czekoladowy.
Składniki (2 porcje)
120 g czekolady
350 ml śmietany 30%
150 g (kilka łyżek) konfitury wiśniowej
Kilka czereśni/ wiśni
Wykonanie
Czekoladę rozpuść w kąpieli wodnej. Schłodzoną śmietanę ubij na sztywno. Nieco ostudzoną, ale płynną czekoladę dodawaj łyżka po łyżce do śmietany, ciągle ubijając na małych obrotach. Do naczyń nałóż na dno po dwie łyżki konfitury. Dodaj śmietanę z czekoladą. Udekoruj owocami.
Smakowało? No właśnie! A podobno jedzenie w wersji fast jest tym gorszym. Czyżby? A czy można ocenić, który pocałunek jest lepszy? Ten powolny i romantyczny czy może szybki i namiętny? Oba! Nie bez powodu moje myśli krąż wokół złączonych ze sobą ust. Otóż, właśnie kończę redagować powieść mojej koleżanki! Być może to jedna z najżmudniejszych, najmniej romantycznych czynności, którą można uprawiać tylko w wersji slow, a jednak… przyprawia o dzikie żądze! Powieść ta to bowiem… erotyk! Nie jednak żaden kolejny napompowany pan z biczem w ręku, odziany w szary garniturek. To historia 50-letniej właścicielki kawiarni. Historia o tym, co dzieje się, gdy człowiek zbyt długo czeka z zaspokojeniem pewnych ważkich potrzeb.
Cóż, jeśli coś mało spotkanego i dziwnego ma się komuś w życiu przydarzyć to będę to właśnie ja. Przyzwyczaiłam się już, więc, gdy tylko Karolina napisała do mnie z propozycją, zapałała we mnie dzika ochota i przyjęłam ją z tempem, z jakim w barach szybkiej obsługi serwuje się kiełbaski w bułce.
Tymczasem ja zmykam doszlifowywać ostatnie pikantne fragmenty. Nie ma co zwlekać. Lekki pośpiech wcale nie jest taki zły jakim go malują. W końcu nie bez powodu wybrałam deser na bazie ubitej śmietany. Śmietanę nie można ubijać zbyt szybko (bo zwyczajnie się nie ubije), ani zbyt długo i wolno (bo zrobi się masło). Paradoksalnie, czasem, gdy coś robi się zbyt powoli, również można coś stracić. Namiętność, na przykład.
Bywa, że pewne sprawy i decyzje miesiącami mieli się, kontempluje, ocenia, dyskutuje, a jedyne czego trzeba do zrobienia kroku naprzód to gwałtownej namiętności, zamiast myślenia.
Tak, czasem można zjeść kawałek czekolady bez namyślania jakie są ukryte w niej aromaty. Dobra czekolada zawsze będzie dobrą czekoladą. I zaspokoi nasze potrzeby. Mimo wszystko ja na co dzień egoistycznie preferuję powolne rozkosze.
Książka dostępna już wkrótce! Tymczasem bardzo skąpe fragmenty, jeszcze w wersji saute możecie przeczytać tutaj >>> KLIK! Uwaga! Treść tylko dla dorosłych!
Brak komentarzy