Proszek, granulki czy baton? – różne formy gorącej czekolady
Czy gorąca czekolada to to samo, co kakao? Nie, choć czasem może też mieć formę proszku. A także być w postaci lizaka, granulek, batona, a nawet… kory! Sprawdźcie poniższy przegląd i śpieszcie wybrać swojego faworyta! W końcu mamy oficjalnie rozpoczęty sezon na gorącą czekoladę!
Zacznijmy od tego, że pozory mylą! Po raz pierwszy, gdy używamy zmysłu wzroku, patrząc na dwa kubki wypełnione brązowym parującym napojem. W pobieżnej ocenie uznamy, iż w obu jest ten sam napój. Gorąca czekolada? Cóż, o tym przekonać się można dopiero, gdy spróbujemy zawartości. Gorąca czekolada będzie mieć charakterystyczną tłustość, w końcu masło kakaowe to jej integralna część.
Biała czekolada (Beskid Chocolate) pasuje na zimę, gdy za oknem brakuje śniegu.
Przypomnijmy – kakao to uprażone ziarno kakaowca, rozdrobnione i odtłuszczone, następnie zmielone w postać proszku. Czekolada to również ziarno kakaowca, które jednak nie jest pozbawione masła kakaowego, a nadto ma często w sobie lecytynę i cukier. Jeśli to czekolada mleczna to także mleko w proszku. Stąd, za gorącą czekoladę uznaję napój, który w podgrzanej cieczy (wodzie, mleku, napoju roślinnym) będzie zawierał właśnie czekoladę, a nie kakao.
O tym w czym rozpuszczać czekoladę, czym ją zagęszczać i jakich dodatków używać pisałam w innym artykule, który znajdziecie tutaj >>> KLIK!
Dziś zajmiemy się natomiast formami czekolady dedykowanej do przyrządzania ją w formie gorącego napoju. Szczerze powiedziawszy jest ich całkiem sporo, a ja pokazuję tylko część tej bogatej oferty! Ale właściwie dlaczego jest aż tyle jej postaci? Przecież, tak między nami, wystarczyłoby wrzucić do kubka z mlekiem kilka kostek ulubionej tabliczki i.. gotowe! Skąd więc ta fanaberia? Cóż, w gorącej czekoladzie głównym celem jest jej rozpuszczenie, stąd właśnie wielu producentów szukało dla niej takiej formy, która ułatwiłaby ten proces.
Możecie więc kupić czekolady siekane, w postaci granulek, a nawet proszku. I tu mała, lecz znacząca uwaga! Możecie ulec manipulacji nieuczciwego producenta, który w pięknym opakowaniu zamieści nic innego jak kakao, a z przodu etykiety złotym drukiem zamieści informację, że to czekolada na gorąco. Naprawdę! Z niesmakiem odkryłam, że producent popularnego w Polsce kakao tak właśnie robi wielbicieli marki w bambuko. Zatem – czytajcie etykiety! Czekolada to nie to samo, co kakao!
I przyglądajcie się – nawet jeśli czekolada jest mocno starta w postać proszku, to nigdy to nie będzie sypki piasek, a raczej nieco lepki proszek. Dość mocno jest rozdrobniona czekolada Beskid Chocolate, którą próbowałam aż w czterech wariantach – mlecznej40%, mlecznej 50%, białej, ciemnej 70% i czekolady z kawą. Ideą przewodnią producenta było pokazanie podstawowej linii czekolad single origin w postaci pitnej. Czekolady w ofercie firmy są na bazie ziaren z Ekwadoru i taką informację znajdziemy też na etykiecie. Na czekoladach pitnych z supermarketu znajdziemy, co najwyżej, stopień odtłuszczenia. I czasem jakieś dziwne i niepotrzebne inne elementy. Nie wiemy jaki półprodukt został użyty.
To konkretna i ważna wiadomość dla kupującego. Naszą ideą było poszerzenie świadomości polskiego konsumenta, który jest przyzwyczajony do dość płytkiego smaku czekolady przemysłowej. Chcemy pokazać, że czekolada pitna ma swój aromat, bo pochodzi z konkretnego ziarna.
Moje zainteresowanie wzbudziła czekolada litewskiego producenta Naive. W słoiczku znalazłam coś na kształt kory drewna. Kora okazała się intensywnie pachnieć i świetnie rozpuszczać (rozmawiając z moją znajoma cukierniczką doszłyśmy do wniosku, że właśnie przez ten charakterystyczny kształt!), dając bardzo aromatyczny i mocny napój.
Znajdziecie ją w sklepie Nataszy Kotarskiej – Dom Czekolady, którą zapytałam czy ma swój ulubiony sposób na przygotowanie czekolady.
Jednym z moich ulubionych form jest, tzw. czekoladowe espresso. Sama nazwa espresso pochodzi od słowa espressivo, czyli mocne, wyraziste. I taka jest tak czekolada. Wybieram wyraziste czekolady bez żadnych dodatków. Jeśli już to szczypta skrobi kukurydzianej i łyżeczkę erytrytolu. Taka czekolada jest bardzo esencjonalna i potrafi nas nasycić. Nie przytłacza, jak deser, tylko stanowi dawkę energii na cały dzień.
Przepis na dwie porcje czekoladowego espresso? Szklanka mleka i 80 g czekolady, plus (opcjonalnie) łyżka kakao. Więcej szczegółów i przepisów znajdziecie w książce Nataszy Kotarskiej.
Czekolada do picia nie zawsze jednak ma postać już rozdrobnioną. Zdarza się, jak w przypadku mojego ulubionego Zottera. że jest w postaci małych batonów, które stanowią postać spreparowaną na jeden kubek/ filiżankę. Jak ta stała postać ma się do tego, że wcześniej zaznaczałam, że kostki się trudniej topią? Akurat w tym przypadku mamy dużą zawartość masła kakaowego (przynajmniej 40%). Pamiętajmy, że im większa ilość masła tym bardziej będzie gubić się aromat. W przypadku tego producenta nie ma mowy o płytkim smaku – batoniki pakowane są w zestawach po kilka sztuk, a każdy zawiera moc dodatków smakowych. Mój faworyt? Kardamon!
Nie zakradłam się jeszcze do fabryki Zottera (wierzcie mi, gdyby nie covid już bym to zrobiła!) i nie wiem jaka jest ich tajemnica. Wszystko jednak wskazuje, że większość czekolad dedykowanych rozpuszczeniu nie jest temperowana. Ot, dlaczego tak łatwo się rozpuszcza.
Na uwagę zasługują też wszelkiego rodzaju „lizaki” czekoladowe. To szczególna kategoria, bo tu zamysłem producenta była raczej ciekawa forma i… rytuał. Otóż, Najnowsze badania branży cukierniczej pokazują, że współczesny człowiek lubi… bawić się jedzeniem! Tu ma okazję powoli rozpuszczać porcję, mieszać, a także degustować, to co powoli rozpuszcza się na patyku. Ciekawy pomysł na zimowe wieczory pod kocykiem. Ja w mojej szafce mam lizaki polskiego producenta – Manufaktura Czekolady.
Jest jeszcze jedna forma – kuwertura czekoladowa. Najprościej mówiąc to czekolada o wysokiej zawartości masła kakaowego, dedykowana cukiernictwu, najczęściej wykorzystywana do polew. Piotr Krzciuk (Sekrety Czekolady) wykorzystuje ją właśnie do sporządzania aromatycznego napoju.
Cenię najkrótszą możliwą listę składników, także na substancje zagęszczające nie ma u mnie miejsca. Jeśli już piję gorącą czekoladę to z przepisu francuskiej Valrhony – połączenie ciemnej kuwertury Valrhona Guanaja z małą dozą kakao w proszku i mlekiem – mówi ekspert.
Miłym odkryciem jest też usytuowana w Krakowie Cafe Manggha. Co więcej właściciele kuwerturę kupują od lokalnego czekoladnika – Jakuba Piątkowskiego, czyli JP Czekolada. Bazowym składnikiem jest tu 65% czekolada, śmietana kremówka i przyprawy – cynamon i goździki.
Produkt lokalny i dobrej jakości jest trudniejszy i droższy, jednak daje większą satysfakcję. Nasi goście często wracają do nas ze względu na tą konkretną czekoladę. Jednak sama czekolada to nie wszystko. Recepturę napoju przygotował dla nas znany cukiernik z wieloletnim doświadczeniem, Konrad Tota.
Właściciele lokalu podeszli na tyle rzetelnie do tematu, że odbyli nawet specjalne warsztaty, podczas których cukiernik przekazał im zasady przygotowania napoju, którymi kierują się do chwili obecnej.
Chyba właśnie Was zachęciłam do odwiedzenia Krakowa. Za daleko? Nie macie czasu, bo musicie myć okna przed Świętami? Na szczęście możecie zamówić wiele różnych form czekolady do picia przez Internet i wypróbować w domu. Dajcie znać, która najlepiej się rozpuszcza, oddaje najciekawszy aromat, a która pasuje do czytania kryminału. I pamiętajcie – pijcie ja z beżowego lub pomarańczowego kubka! Dlaczego? Przeczytacie tutaj >>> KLIK!
1 komentarz
[…] Ja kocham ciemną czekoladę z mlekiem migdałowym, chrupiącym ziarnem kakao i konfiturą z pomarańczy spoczywającą na dnie kubka. Dzięki temu napój czekoladowy staje się swego rodzaju deserem. Skutecznie nasyca bez efektu ciężkości żołądka. Do mojego przepisu użyłam czekolady do picia Beskid Chocolate, ale możecie też roztopić w gorącym mleku kostki Waszej ulubionej tabliczki. Z resztą postaci czekolady do picia jest całe mnóstwo, o czym możecie poczytać tutaj >>> KLIK! […]